Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/252

Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XII.

Europa jęczała pod ciężką stopą wojny. Krwawy potwór, obłędny, wściekły i rozdygotany, przewalał się po świecie. Ryk jego potężny wstrząsał już nietylko ośrodkiem kontynentu, lecz przenosił się nad Bałkanami, wciągał w wir zgiełkliwych wypadków Serbję, Italję, Bułgarję i Turcję, budził ponure echa na pustynnych wodach Atlantyku i Oceanu Spokojnego. Wszystko zostało poruszone. Najmniejsze osiedla ludzkie, każda najuboższa nawet chata odczuwały już na sobie ciężką dłoń wojny. Widniały na nich bryzgi krwi lub ślady łez. Wojna z dniem każdym rozszerzała swój zasiąg, zagarniała nowe połacie, pędziła dalej, porywała wciąż nowe i liczniejsze ofiary, — niesyta, łaknąca stosów mięsa, spragniona gorących strug krwi. Do paszczy drapieżnego potwora dążyły coraz to nowe zastępy ludzi, a szły zdaleka, bo z pod Pamiru, ze stepów mongolskich, z Australji, Indji, Kanady, Zelandji i Afryki. O przerażającem widmie, co powstało nagle, jak zjawa starych legend, sag i natchnionych kart Apokalipsy, szeptano z lękiem i rozpaczą po koczowiskach beduińskich i kałmuckich, po duarach Atlasu, po chatach murzynów z nad Nigru, w szałasach trzcinowych nad Gangesem, w wigwamach czerwonoskórych tubylców z nad Niewolniczego Jeziora i w barwnych, żyjących w skupionej ciszy miastach japońskich.