rącz głowę, w nagłym, ciężkim strachu, biegł i szukał. Odnalazł go w rowie na skrzyżowaniu dwu transz. Ksiądz Chambrun klęczał już przy nim z sakramentami w ręku. Zapłakany Gillet stał za kapelanem, trzymając krzyż i kropidło w drżących rękach. Kapelan skończył modły i, pochyliwszy się nad umierającym, szeptał:
— Grzechy twoje, bezwiednie popełnione, ninie odpuszczam ci władzą, daną mi od Boga i Syna Jego i Ducha Świętego — Amen...
Ciężkie westchnienie podniosło pierś Gramauda, a tak głębokie, że nawet pod bluzą wyczuwało się nagle zapadły brzuch rannego i wypierające na zewnątrz żebra... Ostatnie westchnienie...
— Zaiste, powiadam wam, — przez łzy mówił ksiądz, — człowiek to był serca czystego i duszy, miłej Panu! Przyjmij go, Miłosierny, w królestwie Twojem, które jest światłością, radowaniem i nagrodą!
Znowu zaczął się modlić półgłosem, a Nesser, nic nie mówiąc, przyniósł rydel i jął kopać dół. Złożyli w nim ciało uczonego i przysypali ziemią. Nesser pozostał przy Gillecie. Chłopak spojrzał na niego pytająco.
— René Graumaud przysiągł niegdyś, że powrócisz do rodziny cało! Strzegł cię, chronił i w twojej obronie poległ. Teraz na mnie kolej, chłopcze!... — szepnął dziennikarz.
Gillet patrzał na niego szeroko otwartemi oczami. Po chwili nagłym ruchem porwał rękę Nessera i z głośnym szlochem całował porywczo.
Na odcinku pomiędzy laskiem Fumin a koleją, przecinającą płaskowyże Hardaumont, wypadła krót-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/307
Ta strona została przepisana.