— marszałek Joffre. Lecz ogół, ta ciżba ludzka łaknąca efektów i sensacyj, jawnie lub pokryjomu ciągnąca zyski z wojny i gdzieś, w głębi plugawego serca pragnąca, aby się rzeź przeciągnęła jaknajdłużej, nie interesowała się Verdunem i nie doceniała go. Przez jego upartą obronę wojna straciła rozpęd i stanęła w miejscu, cofając się i postępując wprzód lub wstecz o kilkaset metrów zaledwie, o czem rozpisywała się prasa całego świata bez entuzjazmu i przekonania, jak niegdyś o sławetnym „domku przewoźnika“.
Zupełnie to samo dzieje się z kamieniem węgielnym olbrzymiego gmachu! Któż bowiem zamyśla się nad tem, jakiemu ciśnieniu podlega kamień, gdy na nim powstają nowe nadbudówki? Jakie w nim zmiany zachodzą? Czy pozostaje twardym, jak głaz granitowy, czy przebiegają wskroś ten blok — niewidzialne szczeliny, grożące całej budowli? Nikt oprócz wielkich, cierpliwych budowniczych, nie wiedział i nie przeczuwał, że Verdun miał się stać historyczną „redutą granitową“. Na niej to stawiano co dnia piętro po piętrze, nowe skrzydła, sklepienia i filary, aż śmiałym rzutem strzelono pod niebo wysoką wieżą, z której miał być otrąbiony ostatni sygnał tej wojny.
Istotnie, w owym czasie, gdy błotniste rowy strzeleckie, parapety okopów i skarpy redut ociekały krwią obrońców, gdy na obydwóch brzegach Mozy nie pozostawało pnia drzewa, kamienia, którychby nie rozłupał na drzazgi, nie rozbił na piarg potwornie potężny młot, gdy każda piędź ziemi pomiędzy Vaux i Mort-Homme stawała się świadkiem śmier-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/328
Ta strona została przepisana.