Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/339

Ta strona została przepisana.

maud — świetny uczony! A potem widziałem tu gruzy i zgliszcza, w sadzie na plebanji — trup jakiegoś młodego Niemca i — pustkę... Zdawało mi się, że już na zawsze koniec uczyniono z tą wioską i z ludźmi, których wojna rozmiotała po świecie, a tymczasem... Niech pani spojrzy! Stanęły już nowe domki z czerwonej cegły lub z cementu, o, widzę nawet niziutką wieżyczkę kościoła... Życie jest życiem!... Zwycięża ono z łatwością największe szaleństwa zbrodni i wysiłki ludzkie, zasnuwa mgłą czasu smutki, nieszczęścia i klęski tak samo, jak zaciera doszczętnie ślady wojny!
Julja Martin westchnęła i odparła cichym głosem:
— Jeżeli dla życia nasze smutki i troski są niczem, to nie warto nawet myśleć o niem!
— O, nie! — zaprzeczył oficer. — Życie jest wytworem sił wszechświata, a nasze istnienie — jedną niedostrzegalnie małą kreską na drodze jego. Lecz kreska ta — to nasze życie! Możemy pragnąć, nie! — musimy żądać, aby ta przelotna chwila niosła ze sobą tylko szczęście!
Ulicą biegł żołnierz i zdaleka krzyczał zdyszanym, radosnym głosem:
— Wszyscy już powrócili — i rodzice moi, i doktór z nauczycielem, i nawet ksiądz pleban! Już idą tu, dowiedziawszy się, że to pan porucznik przybył!...
Istotnie kilku ludzi szybko szło szosą, zdaleka wymachując kapeluszami i rękami. Wkrótce otoczyli samochód. Do oficera przypadła i zaczęła całować go po rękach niemłoda już, lecz rumiana i czerstwa wieśniaczka.
— Pan uratował nam Karolka!... Bóg zapłać, Bóg zapłać z całego serca! Pisał nam chłopak o tym