Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/72

Ta strona została przepisana.

Mówca spokojnie czekał, aby się uspokoiło, poczem ciągnął dalej:
— Padły tu mądre słowa. „Na to trzeba armji.“ Towarzysze! Posiadamy już pięć miljonów zbrojnych ludzi, a za dwa lata będziemy mieli ich dwanaście... piętnaście miljonów!
Szmer zdumienia i poruszenia przebiegł po sali, niby prąd elektryczny. Kilku robotników zerwało się z miejsca i złemi głosami krzyknęło, powtarzając:
— Kłamstwo! Demagogja! Nie mamy nawet dostatecznie silnej bojówki! Na terorystyczne zamachy posyłamy zieloną, nieuświadomioną, oszukiwaną młodzież!
— Nie macie i nigdy mieć nie będziecie bojówki! — zawołał nieznany mówca. — Zawsze będziecie ginąć na szubienicach i gnić w więzieniach, bo zaprzątacie sobie głowy miłością ku ojczyźnie, sentymentami, a nie zwycięstwem proletarjatu! Oznajmiam wam, że towarzysz Lenin, którego znacie, a który posłał mnie do was, w r. 1917 będzie rozporządzał olbrzymią, ożywioną zrozumieniem naszych haseł armją z piętnastu miljonów żołnierzy!
— Lenin!... Lenin!... — rozległy się głośne okrzyki gromadki robotników, stojących przy oknach. — Niech żyje Lenin!
Mówca podniósł rękę, żądając ciszy.
— Towarzysz Leniu przewidział wszystko! Rozpętano siły burżuazji, żądnej wojny, rozbudziły instynkty drapieżne. Cała machina logiki imperjalistycznej pomknęła całym pędem. Wszystko zostało zmobilizowane: kapitały, kościoły, bezczelne oszustwo, nawet czary, uprawiane przez Rasputina, Iwana Bosego, biskupów, metropolitów, wynajdu-