Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

kilka strzałów naraz. Uciekający krzyknął przeraźliwie i obsunął się na ziemię.
— Latarki! — zakomenderował oficer i podszedł do leżącego.
Oglądał go uważnie i porównywał z fotograf]ą, wydobytą z teki. Po chwili zaczął się śmiać cicho, złośliwie.
— Towarzysz „Strzała“ nie będzie już mógł wysłuchać do końca wykładu Niny Michajłówny, bo dostał kulę w serce...
Wniesiono tymczasem lampy.
— Chodźmy! — szepnął Fougères do reportera. — Musimy się wylegitymować.
Zbliżyli się do komisarza policji. Dziennikarz, uchylając kapelusza i pokazując dokumenty, objaśniał:
— Interesowało nas życie robotnicze. Przeczytaliśmy afisz o wykładzie w czytelni ludowej i wstąpiliśmy, nie wiedząc, że znajdziemy się w tak przykrej sytuacji.
— O czem mówiono tu w obecności panów? — zapytał komisarz.
Fougères wzruszył ramionami i odparł bez wahania:
— Przed wykładem, o ile zrozumiałem, była mowa o poglądach partyjnych na sprawy samokształcenia.
— Czy i pański rodak może to potwierdzić?
— Ten pan jest znakomitym dziennikarzem francuskim, niestety, wcale nie mówiącym po rosyjsku! — odpowiedział Fougères.
Komisarz zapisał nazwiska i adresy obydwóch cudzoziemców i oznajmił:
— Panowie są wolni! Protokół o ich zagadkowej obecności na nielegalnem zgromadzeniu zostanie skierowany do wyższych władz. Od nich będzie zależała decyzja ostateczna...