Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/106

Ta strona została przepisana.

— Takich kompozytorów, jak Wagner, może zrodzić tylko rasa zwyciężająca! — szepnął pułkownik Volkmann do swojej sąsiadki.
Ta spojrzała na niego głębokim, poważnym wzrokiem i nic nie odpowiedziała.
— Brawo, brawo, baronie! — krzyczeli i klaskali w dłonie oficerowie, gdy śpiewak skończył.
— Jest to Oskar baron Mirbach, spokrewniony z naszymi wybitnymi mężami stanu, zbliżonymi do osoby cesarza! — objaśnił Volkmann, patrząc na swoją towarzyszkę z dumą.
— Bardzo piękny głos! — rzekła szczerze. — Zupełnie skończony, subtelny śpiewak. Bardzo lubię Wagnera, bo był rewolucjonistą w muzyce.
— Ha, rewolucjonistą! — zaśmiał się pułkownik. — W ustach francuskich słowo to brzmi jak najwyższa pochwała! Wagner byłby pozostał zwykłym kompozytorem, gdyby nie miał objawienia potęgi Grrmanji. Od tej chwili stał się tytanem, jakim inne narody poszczycić się nie mogą!
— Pułkowniku! — rzekła sanitarjuszka, śmiało patrząc w oczy Volkmannowi. — Słuchając pana, przejmuję się szacunkiem dla waszego zachwytu nad własną ojczyzną. Jeżeli ten zachwyt jest wynikiem prawdziwego uczucia i przekonania, a nie został wpojony przez szkołę, subordynację i inne środki hipnozy państwowej, to istotnie — Niemcy powinny stać się rasą zwycięzców.
— Pięknie to sformułowała pani! — odparł z lekkim ukłonem Volkmann. — Pani jest bardzo wykształcona... rozumna. Gdzie się pani urodziła i co pani robi w życiu normaonem?
— Moja rodzina mieszka w Bordeaux. Jestem adwokatem przy sądzie apelacyjnym, — odparła ze smutnym uśmiechem. — Gdy się rozpoczęła wojna, a przekonałam się, że wszelkie prawa, nie wyłączając międzynarodowego, które powinno było stać się kodeksem moralności w stosunkach pomiędzy państwami, wpadły w ciężki stan letargu, a może nawet, czego poważnie się obawiam, zamarły zupełnie, postanowiłam być pożyteczną swoim współobywatelom na innem polu.