W trzech strzępach dawnej Polski panowały trzy różne kierunki czynu, prowadzącego do odrodzenia ojczyzny.
W Wielkopolsce — legalna walka na polu ekonomicznej obrony prastarej ziemi piastowej, na którą parł kapitał i kolonista niemiecki.
W Kongresówce — dyplomatyczna ugoda, oddziaływanie na myśl rosyjską za pomocą sfer liberalnych i radykalnych.
Plan obłudny, zwodniczy, ciągle się urywający i na nowo wszczynany.
W Galicji samotny człowiek, pełen wiary niezłomnej, otoczony miłością jednych, a nienawiścią drugich, milczący brygadjer, Józef Piłsudski, wskrzesił plan wieszcza narodu polskiego — Adama Mickiewicza.
Natchniony poeta i wielki prorok przekazał swemu narodowi takie słowa:
„Ażeby była jakabądź forma rządu w Polsce, co ostatecznie wyrazi wola narodu, musi być powstanie w Polsce. Ażeby było powstanie w Polsce, musi być, choć jeden pułk polski. A że wy swojego nie macie, musicie go wziąć z rąk demokracji.“
Słowa te skierował niegdyś Mickiewicz do szlachty polskiej, która z biegiem lat niewoli na czyn szalony i śmiały już porwać się nie mogła.
Wytrwały brygadjer i jego pomocnicy, oddani idei walki zbrojnej o niepodległość ojczyzny, tworzyć zaczęli wojsko polskie w Galicji.
Sypnęła się do organizacyj wojskowych młodzież szkolna i akademicka, inteligencja pracująca, robotnicy, chłopaki wszystkich stanów.
Wstąpił do strzelców pogromca Borysa Suzdalskija — Alfred Małachowski.
Inaczej nie mógł postąpić.
Młodzieniec wyniósł z domu gorące pragnienie walki za swój kraj.
Za Polskę walczył ojciec Alfreda i zginął na szubienicy.
Alfred, będąc dzieckiem jeszcze, poprzysiągł za śmierć ojca zemstę Rosji.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/134
Ta strona została przepisana.