i bohaterskich żołnierzy szóstego bataljonu pierwszej brygady legjonów“.
Na odcinku 6-go bataljonu doszło do bitwy na bagnety.
Alfred Małachowski na czele swojej kompanji z karabinem w ręku zderzył się z żołnierzami jednego z pułków syberyjskich.
Nie wiedzieli legjoniści, że w pułku tym służyli liczni Polacy.
Zderzenie było zaciekłe. Oficerowie pracowali bagnetami ramię przy ramieniu z żołnierzami.
Wśród wiary zaczęły się rozlegać okrzyki:
— Za Polskę! Bij!
Wtedy stała się rzecz straszna a nieprzewidziana.
Szara masa stojących w rezerwie sybiraków wypadła nagle z okopów i pobiegła ku Polakom, krzycząc coś, co zagłuszał zgiełk bitwy, trzask karabinów i warkot kulomiotów.
Myśląc, że do nieprzyjaciela nadciągają nowe posiłki, Alfred Małachowski skierował ku nim część swoich ludzi i wraz z nimi, jak orkan, spadł na biegnących.
Kilku strzelców-sybiraków bez życia padło na ziemię, a biegnący na ich flanku oficer, pchnięty bagnetem w brzuch, zatoczył się i krzyknął przeraźliwie:
— Stój! My Polacy! Przechodzimy do was!...
— Stój! Stój! — wołał Małachowski.
— Stój! — powtarzali komendę legjoniści, walczący w pobliżu.
Po zdobyciu okopów rosyjskich Małachowski pobiegł na pierwszą linję, aby porozumieć się z sybirakiem-oficerem.
Długo nie mógł go znaleźć. Nareszcie pokazano mu okop, gdzie umieszczono rannych legjonistów i jeńców. W kącie obszernej skrytki, ze stojącemi w niej kulomiotami rosyjskiemi, Alfred ujrzał postać ludzką, przykrytą szarym szynelem żołnierskim.
— Leży tam oficer... Umarł... — objaśnił jeden z legjonistów, zajętych wyciąganiem karabinów maszynowych.
Małachowski odsłonił głowę zmarłego.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/137
Ta strona została przepisana.