Joe mocniej zaciskał wąskie wargi, a w bezbarwnych oczach, zdawało się, zastygł ponury upór.
Nagle Hans podwoił wysiłek i, wyprzedziwszy przeciwnika zaledwie o kilka stóp, oparł się o basen fontanny, ciężko oddychając.
— Hans biega lepiej od wszystkich! — zawołała nadążająca za zapaśnikami Manon, klaszcząc w dłonie i z dumą patrząc na zwycięzcę. — O, on taki wytrenowany!
— Będę się trenował więcej i zwyciężę Hansa! — oznajmił zimnym głosem Joe.
— Jakże potrafisz pobić go, gdy on ciągle się trenuje? — zapytał Borys.
— Nie wiem jeszcze, lecz muszę go zwyciężyć, więc dokonam tego! — jeszcze zimniejszym głosem z uporem powtórzył Joe. — It must be done!
— Przechwałki angielskie! — zaśmiał się Borys, klepiąc towarzysza po ramieniu.
Joe podniósł na niego blade oczy i, nic nie odpowiedziawszy, mocniej zacisnął usta.
Skrzywił się po chwili pogardliwie, gdyż zauważył zachwyt na twarzyczce Manon, która nie spuszczała wzroku z zarumienionej twarzy i szerokiej, głęboko oddychającej piersi Hansa.
— O! — mruknął zcicha.
— Znowu — „o?“ — spytał go Borys.
Joe przestał patrzeć na Manon. Borys nie spostrzegł nic, lecz Hans odczuł na sobie podziwiający go wzrok dziewczynki i wyprostowawszy się, rzekł:
— Trenuję się dużo i w biegu i w rzucaniu dyskiem...
— Dobrze ci idzie z dyskiem? — spytała Manon. — To bardzo trudno!
— Chodźmy na brzeg za ogrodzenie parku, pokażę wam! — zawołał.
Wyszli z parku i pobiegli wzdłuż brzegu do miejsca, gdzie dokoła małej zatoki widniały stosy okrągłych kamieni.
Hans wybrał jeden i, stanąwszy w pozie dyskobola, wyprężając mocne nogi i pochylając korpus, wyrzucił kamień, który daleko od brzegu z pluskiem wpadł do jeziora.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/14
Ta strona została przepisana.