jącą ufność dla siły. Gdy ogarnęła wzrokiem stojących dokoła chłopaków, oczy jej natychmiast powróciły do Hansa.
Zbyt spokojny, uparty i zimny Anglik nie pociągał jej do siebie.
— Jakiś śmiesznie dorosły człowiek z tego Joego! — myślała Manon, chociaż nieraz chwaliła się w domu i przed innemi dziewczynkami, że ma przyjaciela — syna „prawdziwego“ lorda.
Borys niepokoił ją. Był to wybuchowy charakter, dziki i nieokiełznany.
Nigdy nie wiedziała, co uczyni ten zuchwały chłopak.
Podobał się jej ze swemi szeroko otwartemi oczami, zdradzającemi każdą myśl, a jednocześnie umiejącemi zarzucać niewidzialną i nieprzeniknioną zasłonę tajemnicy lub marzycielstwa.
Nieraz bywał rycerski, uprzejmy i dobry, często zaś brutalny lub złośliwy, szukający zwady i spierający się namiętnie o rzeczy proste, jasne.
Manon, nie rozumiejąc powodu, bała się Borysa. Spuszczała oczy, mimowoli przyciskała ręce do piersi lub obciągała sukienkę, gdy rozrosły, roześmiany chłopak stawał przed nią i ogarniał ją zamglonym wzrokiem nagle zwężonych źrenic.
— Nie! Hans jest najprostszy i najmilszy! — rozumowała Francuzeczka. — Cóż z tego, że jest on „boche“. — Na Hansie, jeżeli jest przyjacielem, zawsze polegać można!
Chłopcy podczas swoich zabaw i przechadzek z dziewczynką usiłowali zwrócić na siebie jej uwagę. Była to już odwieczna rywalizacja mężczyzny o kobietę, bezwiedna, nigdy nie ustająca walka samców.
Hans starał się pociągnąć do siebie Manon siłą swoich mięśni, zamiłowaniem i zdolnością do sportu, a gdy czuł, że to już nużyć zaczyna przyjaciółkę, pozostając z nią sam na sam, deklamował poezje Goethego, lub z uniesieniem opowiadał o flocie niemieckiej, gdyż miał wstąpić do marynarki.
Borys rozpowiadał o wspaniałych przyjęciach dworskich w Petersburgu i o życiu rodziny cesarskiej, którą znał, będąc towarzyszem zabaw jednego z wielkich
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/16
Ta strona została przepisana.