Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/160

Ta strona została przepisana.

ci, co obowiązek nad wszystko wywyższają, lub ci, którym ból serce zmroził nazawsze.
Do rodziców pisała krótkie listy, nie wtajemniczając ich w swoje ciężkie przeżycia.
Nie mogła tego uczynić, gdyż wiedziała, że pogrążyłaby ich w rozpacz i sprawiłaby im cierpienie ponad siły.
Na tydzień przed porodem, pojechała do pobliskiego miasta, gdzie ulokowano ją w szpitalu.
Bez krzyku i jęku, w milczeniu obojętnem i zaciętem, rozumiejąc, że największy ból — ból duszy został już przeżyty, wydała Manon na świat syna.
Po raz pierwszy od wielu miesięcy mimowoli, bezwiednie uśmiechnęła się na widok drobnej, nieznanej istoty i, zaglądając dziecku w zamglone, jeszcze niewidzące oczy, — szepnęła:
— Pójdziemy w życie razem, mścicielu, do końca!...
Niemowlę zaczęło płakać.
Nieznane współczucie dla tej bezbronnej istoty, trwoga o jej życie wypełzły z zagadkowych tajników kobiecego serca, pod którem zapaliła się pierwsza iskra życia, zjawiło się pierwsze drgnienie w drobnem, słabem ciele płodu.
Przytuliła syna do piersi i zapłakała rzewnie nad sobą, nad nim...
Czuła jednak jakiś przypływ nowych sił.
Wiedziała, że było ich teraz dwoje na świecie i że przed nią otwiera się trudna droga walki o los nowej istoty, dla której w myślach miała już cel życiowy, straszny cel — zemstę.
Nie chciała rozumować, w jaki sposób dojdzie jej syn do słodkiej chwili pomszczenia matki, bo wzburzona dusza żądała tego z całą namiętnością i bezwzględną surowością, jak gdyby dokonania wyroku sprawiedliwego.
— Wiedz, że nastąpi dzień radości i triumfu, gdy zmartwychwstanie w ludziach duch Boży! — doszły zdaleka słowa kapłana, klęczącego przed ołtarzem w zdobytym niemieckim okopie w Argonnach.
— Co to znaczy? — spytała, oglądając się dokoła.
Dziecko zakwiliło żałośnie.