Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/167

Ta strona została przepisana.

wiskami, które w tej dobie dla oficera niemieckiego nie mogły być radosne.
Ten wypadek zaoszczędził kapitanowi von Essen ciężkich, poniżających przeżyć, w okresie, gdy w listopadzie 1918 r. Germanja zmuszona była na mocy warunków rozejmu wydać swoją flotę Anglikom, a admirał Beattie rzucił marynarzom niemieckim pogardliwe słowa: „despiceable beast“.
Dopiero we wrześniu 1919 r, lekarze się zgodzili na opuszczenie przez von Essena gór i zamieszkanie czas dłuższy w jednem z miast szwajcarskich.
Kapitan bez namysłu wybrał Genewę i, przybywszy tam, stanął w hotelu des Bergues.
Zeszedłszy do sali jadalnej, zauważył, że zebrana międzynarodowa publiczność z zaciekawieniem mu się przygląda.
— Kapitan von Essen... Podwodna łódź Nr. 30... doszły Hansa przytłumione szepty gości hotelowych.
Dojrzał pełne zainteresowania, zachwytu lub wrogości spojrzenia, rzucane w jego stronę, głośne rozmowy o traktacie wersalskim i spochmurniał.
Na ulicy ciągle fotografowano go, gdy wolnym krokiem przechadzał się po nadbrzeżu, pomiędzy mostem Montblanc a parkiem; w dziennikach umieszczano jego portrety i wzmianki o nim; nachodzili go reporterzy, których zbywał niczem, opowiadając im o malowniczości Szwajcarji.
W Genewie wkrótce wszyscy wiedzieli, że straszliwy dowódca łodzi Nr. 30 przebywa w hotelu des Bergues.
Pewnego razu zapukano do jego pokoju.
— Proszę! — rzekł niezadowolonym głosem Hans.
Wszedł młody człowiek o starannie ogolonej twarzy i płowych włosach.
— Kapitanie, pan mnie nie poznaje, naturalnie, — rzekł głucho — a tymczasem spotykaliśmy się niegdyś tu właśnie, w Genewie! Jestem Alfred Małachowski, porucznik legjonów polskich.
— Bardzo się cieszę! — zawołał prawdziwie uradowany Hans. — Co się z panem dzieje? Przed kilkoma laty spotkałem tu pannę de Chevalier, Leystona i Borysa. Nikt nic o panu nie wiedział wtedy!