jej o miłości, może nawet zerwał ze świeżych ust dziewczyny pierwszy pocałunek?...
Ta zgnieciona róża na piersi Manon... to zmieszanie jej i nieznane przedtem błyski w piwnych oczach...
Poruszył się gwałtownie na fotelu, bo ogarnął go nagły gniew, ten sam, który zmusił go w kasynie do odejścia niemal bez pożegnania...
Rozumiał kapitan, że Manon była jedyną kobietą w jego życiu, którą pokochał w dzieciństwie, a pamięć o niej nosił w sercu, jak ukrywany przed światem skarb. Chciał wyrzucić go, jak niepotrzebne, zapomniane bożyszcze, usiłował znieważyć go bluźnierczo, lecz po tych próbach kochał jeszcze bardziej i tęsknił.
Nigdy nie przyznawał się do tego nawet przed sobą samym, bo rozumiał całą przepaść, dzielącą go, niemieckiego oficera od niej — francuskiej panienki ze starej, patrjotycznej rodziny.
— Manon ma dziecko!... — jakimś zgrzytem zerwała się straszna myśl...
Nieznany niemiecki żołnierz, czy oficer zbezcześcił dziewczynę, którą on kapitan von Essen za bóstwo uważał, marząc o niej, jak o niedoścignionem szczęściu...
Bolało go niewymownie, że uczynił to Niemiec, wstydził się tego i czuł całą hańbę, spadającą na jego naród. Jednak bolało go jeszcze więcej, gdy myślał, że opluto i w błoto rzucono kobietę, którą kochał miłością wybrańców, miłością, rodzącą się tak rzadko w sercu wyrostka, dziecka prawie, a nigdy już nie umierającą, jak pełne życia ziarno pszeniczne, co wieki przetrwać może, odrodzić się i wybujać, niby z zżętego dziś łanu zebrane...
Wstał, zażył lekarstwo i długo chodził po pokoju w głębokiej, ciężkiej zadumie.
— Muszę pomówić z Manon! — szepnął do siebie i zaczął się ubierać pośpiesznie.
Wziął taksówkę i pojechał na rue de Candolle. Odnalazł wskazany przez Małachowskiego pensjonat i przekonał się, że nazwisko de Chevalier figuruje na liście lokatorów.
Długo chodził przed domem, spoglądając w okna i śledząc bacznie ludzi, wychodzących i przychodzących.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/172
Ta strona została przepisana.