Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/194

Ta strona została przepisana.

wieku najbardziej pokojowym na wojnie? Niech pan, panie Leyszton, przypomni sobie swoje postępowanie ze mną w Amsterdamie! Przecież tego w czasie pokoju pan, jako gentleman, uczynić by nie mógł? I z kim? Ze starym przyjacielem, którego pan skazywał z całem prawdopodobieństwem nietylko na złamanie jego karjery, lecz na śmierć z wyroku sądu...
Joe Leyston poruszył się na swym fotelu i wtłoczył monokl w oko.
— Wojna... — syknął.
— Właśnie! — zgodził się, kiwając głową, Hans. — O tem też mówię.
— Ma pan zupełną słuszność! — zawołał z całą szczerością Roy Wilson. Wojna, niby napad nagiego szalu, czyni z ludzi potwory dzikie! Sprawdziłem to na samym sobie! Wiecie, przecież, jak się zapatruję na wojnę? Zdania swego nie zmieniłem. Jednak podczas wojny stałem na czele stoczni, budującej drewniane statki, na których przerzucaliśmy do Europy wojska i materjał wojenny. Później posłano mnie do Francji, abym tam zorganizował warsztaty do naprawiania tych statków. W drodze, na Atlantyku, przyłapała nas niemiecka łódź podwodna! Niebezpieczeństwo było oczywiste i bardzo groźne. Państwo nie uwierzycie mi z jaką wściekłością waliłem z armatki automatycznej do napastnika i ryczałem z radości, widząc, że strzaskałem na łodzi peryskop i uszkodziłem wieżyczkę!
— Tak, tak! — zawołał kapitan. — Rozpacz i wściekłość decyduje o sprawie...
— Być może... — mruknął Joe.
Do rozmowy wmieszał się Alfred Małachowski.
Oczy mu pałały i na bladych policzkach wykwitły rumieńce podniecenia.
— Cały czas byłem na wojnie. Widziałem, jakich zbrodni dopuszczali się nad kobietami i dziećmi Kozacy i dzicz azjatycka, bijąca się w szeregach rosyjskiej armji. Wszystko to wytłumaczyć mogę wściekłością, rozpaczą, lub niewygasłą jeszcze w Azjatach żądzą mordu i zniszczenia. Wiemy, przecież, co się dzieje teraz w Rosji, gdzie panuje czerwony teror komunizmu? Ja jednak oskarżam Niemców! Nie tych dzi-