Manon dobrze poznała Hansa i była pewna, że kapitan nie powróci na dawne drogi, że, będąc człowiekiem czynu, wyrwie się poza granice panujących w Niemczech nastrojów i zacznie walczyć o nowy światopogląd z całą odwagą, przekonaniem i szczerością.
Za to wszystko lubiła go i poważała. Zapomniała o jego czynach dowódcy podwodnej łodzi, bo zdawała sobie sprawę z tragicznych wpływów wojny, czyniącej bezwiednych zbrodniarzy nawet z ludzi najcichszych i najszlachetniejszych.
Pamiętała za to chwilę, gdy zrozpaczony i zdruzgotany ponuremi wieściami Hans targnął się na własne życie, a później natchniony błysk oczu stojącego nad grobem człowieka, który mówił jej o spłaceniu długu za zbrodnię, dokonaną na niej, jego tkliwość dla Henryka, przyjaźń dla niej i współczucie.
Wszystko to wiedziała i rozumiała, lecz czuła, że nie to tylko czyni Hansa szczególnie bliskim jej.
Przebywając z nim i prowadząc długie rozmowy, pełne zwierzeń wzajemnych i szczerości, niczem nie skrępowanej, zapominała, że była wobec kapitana Hansa von Essen.
Widziała przed sobą dwóch naraz Hansów.
Jednego — chłopca jeszcze, o zwichrzonej, niesfornej czuprynie i ciągłym rumieńcu zmieszania na twarzy. Był to mały, silny Hans, którym się zachwycała, przeczuwając w nim skłonność do przyjacielskiej, wiernej opieki, którego lubiła więcej od innych nawet wtedy, gdy napadł na Patrie-en-fleurs...
Drugi Hans — to wytrenowany atleta, zdobywca laurów sportowych, młody oficer marynarki, mówiący z namaszczeniem o potędze Niemiec, a taki czysty i skromny, że nie mógł znieść widoku zmiętej na jej piersi róży i odszedł bez pożegnania, przybity i zrozpaczony. Ten Hans był dla niej jeszcze droższy.
Widziała w takiej chwili jednocześnie siebie samą, jako małą dziewczynkę z żółtą kokardą w kruczych włosach, lub na moście Montblanc, gdy zwycięski sternik „Germanji“ wysoko podnosił flagę przed trybuną sędziów.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/212
Ta strona została przepisana.