Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/221

Ta strona została przepisana.

Wszystkie te odgłosy należały w tej chwili do innego, obcego świata.
Dla kapitana von Essen całe życie skupiło się w oświetlonych oknach Manon i w głośno bijącem sercu.
Nagle światło zgasło i całą kamienicę ogarnęła ciemność.
— Nad moją miłością wyrósł kopiec bez nagrobka... i tylko dwoje ludzi wie, co pod nim pogrzebano...
Łzy cisnęły się do oczu kapitana, a ciężkie, palące łkania wzbierały w piersi.
Już podniósł dłonie, aby zacisnąć gardło i usta, gdy nagle przypomniał sobie słowa pastora, przemawiającego na pogrzebie jego ojca:
„I rzekł mu: Wynijdź, a stań na górze przed Panem; a oto Pan mija, i wicher wielki i mocny, wywracający góry i kruszący skały przed Panem. Nie w wichrze Pan, a po wichrze — wzruszenie; nie we wzruszeniu Pan, a po wzruszeniu — ogień; nie w ogniu Pan, a po ogniu — szmer powiewu cichego“...
Kapitan jęknął i szepnął:
— Oby po ogniu mej męki przyszedł szmer powiewu cichego!
Powolnym krokiem ruszył ku środkowi miasta.


ROZDZIAŁ XVIII.

Przebrzmiały groźne odgłosy wojny, zakończonej kongresem wersalskim.
Państwa wałczące leżały bezsilne, wyczerpane, a wstrząśnięte do głębi.
Koalicja przegrała wojnę, aljanci triumfowali.
Zwycięstwo jednak było czczem słowem. Wszystkie bowiem ludy walczące leżały w prochu, a na ich piersiach wciąż ciążyła stopa wojny, niosącej nędzę i niewyraźne dążenia.
Państwa, biorące udział w wojnie, mogły odetchnąć, zebrać myśli, przystąpić do planów na jutro.
Tylko ze zgliszcz, gruzów i krwi powstająca Polska nie zaznała chwili ukojenia.