Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/23

Ta strona została przepisana.

z Rosją i wrogiem wszystkich Rosjan. Przepraszam pana za tę obrazę, która go osobiście nie dotyczy. Zresztą, jeżeli pan tego nie rozumie, może pan żądać ode mnie satysfakcji.
— Czego? — zapytała zdziwiona Manon.
— Satysfakcji — powtórzył Alfred. — Inaczej pojedynku...
— Pfy! — parsknął Borys. — Nic mnie to nie obchodzi. Nie chce podawać ręki, niech nie podaje. Nie zależy mi na tem...
O! wyrwało się Joemu.
Wszyscy spojrzeli na syna lorda.
— Co takiego? — spytali go.
Anglik pogardliwie skrzywił usta i podniósł ramiona.
Zdawało się, że chce przemówić, lecz rozmyślił się i, podniósłszy ramiona jeszcze wyżej, umilkł.
— Zagrajmy partję! — zaproponowała dziewczynka.
Podzielili się, ciągnąc losy. Alfred grał z Manon. Wszyscy zrozumieli, że mieli przed sobą wspaniałego gracza. Przeciwna partja przegrała wszystkie sety.
— Jesteś rekordsmanem, Alfredzie? — rzekła Manon, odrazu przechodząc na „ty“.
— O nie! — odparł chłopak. — Dużo grałem w tennisa.
— W jakim sporcie się trenujesz? — spytał Hans.
— Biję się na szable i florety, a także strzelam — odpowiedział. — W Biarritz wziąłem nagrodę za strzelanie z karabinu.
Zamiłowanie do tak wojowniczego sportu zjednało w grupie szacunek dla Alfreda.
— Chcesz iść do wojska? — zapytał Hans.
— Może zamierzasz stać się sławnym myśliwym? — dodał Joe.
— Chcę się bić za swoją ojczyznę, ale gdzie i jak, tego jeszcze nie wiem. Staram się tylko być gotowym — powiedział Alfred cichym głosem.
— Ja będę marynarzem, a gdy otrzymam stopień oficerski, popłynę, jako dowódca podwodnej łodzi — rzekł Hans. — Nowy rodzaj statków. Jest to niebezpieczne, ale ciekawe pływanie!