Nie mógł też nigdy zrozumieć ślepoty i niewdzięczności cywilizowanych narodów, które obojętnie spoglądały na bohaterskie wysiłki Polski, na budzenie się w niej raz jeszcze woli do obrony Europy przed zalewem dziczy wschodniej, przed zagładą dorobku i ducha setek pokoleń.
Nikt, oprócz Francji, nie chciał i nie chce tego zrozumieć.
A tymczasem Polska spełniała szczytne dziejowe zadanie, bo nie luźną armję rosyjskich najeźdźców miała przed sobą, lecz rewolucyjną awangardę czerwonych władców, dążących na podbój Europy, którą piersią swoją osłaniał w te, miesiące krwawego znoju polski żołnierz.
Wielka potęga zwaliła się na Polskę — przedmurze świata cywilizowanego.
Czerwony Kreml zniweczył wysiłek wszystkich kontrrewolucyjnych wodzów, usunął niebezpieczeństwo wewnętrznego rozpadu, wybuchów niezadowolenia i protestu. Komunizm triumfował na całym obszarze olbrzymiej Rosji od granicy polskiej do fal Pacyfiku, do północnych krańców Gobi i dzikich grzbietów Pamiru.
Podstępne namowy sowieckich wysłańców wstrząsały Chinami, Indjami, Persją i Turcją, zarzewie pożaru groźnego widniało już nad wszystkiemi krajami muzułmańskiemi w Egipcie i na północy Afryki, ogarniając żelaznem kołem starą Europę, znękaną wojną i zrozpaczoną w więzach nędzy.
W Polsce lepiej od innych, rozumiejącej duszę wschodu, nikt nie wątpił, że zwycięstwo sowietów, odniesione nad Wisłą, spowodowałoby wybuch wśród barwnych ludów, nowy wylew miljonowych hord, rzeź i klęskę, większą i groźniejszą od najazdu Atylli, od krwawego pochodu potomków Dżengiza Chana.
Miał się wtedy rozpocząć tragiczny skon olbrzymiego, świetnego okresu historycznego i na jego zgliszczach i rumowiskach powstać nowy, ukryty w wirze nieuchwytnych marzeń i dążeń.
Na zachodzie nie rozumiano tego...
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/231
Ta strona została przepisana.