Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Chłopcy jeden przed drugim usiłowali przypodobać się małej kobiecie.
Hans i Joe biegali na wyścigi, a w zawodach na daleki dystans Anglik wyprzedził Niemca. Widząc zmieszanie Hansa Joe obejrzał się i, uspokojony, że nikt na nich nie zwraca uwagi, poklepał towarzysza po ramieniu i mruknął:
— Nie smuć się, Hansie! To się nie liczy, bo nie był to bieg prawdziwy. Spróbujemy szczęścia innym razem...
— Dobrze, dziękuję! — odparł Hans.
Borys pokazywał swoją siłę, podnosząc ciężkie kamienie. Alfred zaś, wymachując laską, objaśniał najtrudniejsze i niezawodne cięcia szablą.
Dziewczynka, podświadomie rozumiejąc, że wszystko to robi się dla niej, obdarzała każdego uśmiechem lub okrzykiem, pełnym zachwytu, tak, jak gdyby wieniec laurowy wkładała na czoła zapaśników.
Nareszcie doszli do zatoki, głęboko wrzynającej się w ląd.
— Biskajska zatoka! — zawołał Hans. — Zupełnie Biskajska zatoka z kształtu, a ta kępa to nieznana wyspa.
O! — mruknął Joe. — Niema nieznanych wysp i nieznanych mórz, gdyż wszędzie pływały już okręty Wielkiej Brytanji.
— Więc, jeżeli tak, — krzyknął Hans, — powiedz, jak się nazywa ta wyspa, ale bez namysłu!
— Manon-Isle, — odpowiedział zimnym głosem Joe, — należy zaś do posiadłości angielskich.
Hans zmieszał się, nie oczekując takiego obrotu sprawy. Manon zaczęła klaskać w dłonie i wykrzykiwać z dumą w głosie:
— Manon-Isle! Manon-Isle! Wyspa mego imienia!
— Należy jednak do Wielkiej Brytanji! — powtórzył z naciskiem Joe.
— Wiecie co? — rzekł Hans. — Zabawmy się od jutra w budowę portów w tej zatoce, którą proponuję nazwać „Zatoką Przyjaźni!“ Kto zbuduje najpiękniejsze miasto, i nada mu najdźwięczniejszą nazwę, ten może żądać, abyśmy uznali je za stolicę. Dobrze?