Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/271

Ta strona została przepisana.

słynny Rasputin? Rosyjski poeta powiedział, że Rosji rozumem ogarnąć nie podobna, można ją tylko odgadnąć. My — Polacy mieliśmy dość czasu na to i dlatego uważaliśmy ją za najniebezpieczniejszego wroga, nawet w tych rzadkich chwilach, gdy twarda ręka caratu, zdawało się, nie ciążyła na nas.
— Nienawidziliście Rosjan... — zauważył Wilson. — Miałem kilku kolegów — Polaków. Mówili o Rosji z nienawiścią.
Małachowski podniósł oczy na mówiącego.
— To jest kwestja bardziej zawiła niż się wydaje! — odparł. — Nienawidziliśmy carów, bo byli oni dla nas uosobieniem zbrodni i zła. Co do samego narodu, to raczej mieliśmy przed nim strach. Nie przed temi stu pięćdziesięciu miljonami różnoplemiennych ludzi, lecz przed tkwiącemi w nich trującemi, niebezpiecznemi siłami.
O! — zawołał Joe. — To bardzo ciekawe!
— Tem ciekawsze dla wszystkich ludów, — dodał Alfred, — że w chwili, gdy one zawrócą z drogi postępu materjalistycznego, a skierują myśl ku zagadnieniom duchowym, — „boska trucizna“ Rosjan może zgubić świat...
— Boska trucizna? — zapytała Manon.
— Zadziwiające! — mruknął Joe.
— Rosjanin jest najtragiczniejszym i najbardziej nieuchwytnym człowiekiem na świecie! — mówił Małachowski. — Z jednej strony wybujały intelekt, z drugiej — rabia pokorność przed wszystkiem. Intelekt — błyskotliwy, nieobliczalny. Prowadzi on na rozstajne drogi. Tołstoj i Krapotkin weszli na szlak anarchizmu, Włodzimierz Sołowjew — katolicyzmu, Bakunin, Lenin stali się prorokami zniszczenia wszystkiego, marzenia o gołej ziemi i nagim na niej człowieku. Bohaterstwo czynu przechodzi nagle w bohaterstwo pokory. Religijność, mistycyzm — zupełnie wschodnie, żywiołowe, przesiąknięte spotęgowaną ekstazą derwiszów lub mudżahidów, walczących pod zielonym sztandarem jakiegoś mahdi — miecza Allaha! W ekstazie tej ludzie podcinają sobie gardła, sami idą na stos, wpadają w herezje napół obłędne. Widzieliście dziś tę mniszkę,