Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— Borys twierdzi, że Alfred jest synem zbrodniarza, zbrodniarza, którego powieszono za morderstwo w Rosji... To straszne! Czy tak istotnie było, Alfredzie?
Twarz chłopaka pokryła się śmiertelną bladością, ściągnęły się ciemne brwi i oczy błysnęły złowrogo. Milczał.
— A widzisz, widzisz?! — krzyknął Borys, rozzuchwalony milczeniem Alfreda. — Niech odpowie na pytanie, czy jego ojciec nazywał się Sewerynem? Sewerynem Małachowskim?
— Powiedz, Alfredzie... — szepnęła Manon, dotykając dłoni chłopca.
— Tak! — padło krótkie słowo.
— A więc wiedzcie — ciągnął Borys, triumfująco spoglądając na Alfreda, — wiedzcie, że jego ojciec zabił gubernatora i został powieszony... Tak, czy nie?
Cztery pary oczu wpiło się w usta bladego chłopca.
— Tak! — zabrzmiała odpowiedź.
— Wiem, że tak, bo mówił mi o tem ojciec, który wszystkich zbrodniarzy wyławia i przed sądem stawia! — ze złym śmiechem wołał Borys.
Zapadło milczenie. Nikt nie wiedział, co trzeba w takim wypadku zrobić. Czuli jednak, że coś należało czynić.
Pierwszy oprzytomniał i powziął decyzję Joe.
Patrząc badawczo, prawie surowo na Alfreda, spytał:
— Dlaczego powieszono ojca twego?
Alfred podniósł głowę i uważnie zatrzymał wzrok na każdej twarzy pokolei.
— Nie wiem, czy mnie zrozumiecie... — mruknął. — Trudno to wam pojąć, bo wy nie wiecie, co się dzieje tam, gdzie żyją tacy... Borysy.
— Mów! — rzekł Joe.
— Zapytam was pokolei, ciebie Joe i ciebie, Hansie, coby zrobili wasi ojcowie, gdyby cudzoziemcy znęcali się nad Anglikami i Niemcami, krzywdząc kobiety i dzieci, zamykając szkoły i kościoły?
— O! — wzruszył ramionami Joe. — Mój ojciec zabiłby pierwszego takiego, któregoby spotkał.