— Hallo, Joe! — krzyknęła. — Zawrzyjmy przymierze! Na wodzie ja ci nie mogę pomóc, bo Hans zatopił moje jachty, lecz będę broniła brzegu. Nie uda mu się zdobyć Patrie-en-fleurs i założyć tu swojej kolonji!
— Well! — odkrzyknął Joe. — Hans będzie zmuszony poddać się!
Tymczasem zapadł wieczór i musieli powracać do miasta.
Manon szła obok Joego, smutna i milcząca. Chciałaby zbliżyć się do Hansa, lecz zacięty chłopak posępnie wlókł się na uboczu i nie patrzał na nią.
Joe kroczył wyprostowany, dumny, pewny siebie.
W milczeniu rozstali się przy bramie parku, przez zęby rzuciwszy sobie słowa pożegnania.
Dziewczynka nie spała całą noc. Ledwie brzask zajrzał do pokoju, ubrała się i, zabrawszy z sobą, długi sznur i nóż, wybiegła z domu.
Przyszedłszy na brzeg „Zatoki Przyjaźni“, ze smutkiem obejrzała szkody, poczynione latarni przez Hansa, westchnęła i zabrała się do roboty.
Przeciągnęła sznur tuż ponad wodą, odgradzając się od statków Hansa, chociaż wiedziała, że zawzięty i porywczy chłopak, jeżeli zechce, zerwie tę przegrodę.
Jednak, widocznie, Manon wszystko dobrze rozważyła podczas bezsennej nocy. Wiedziała, że teraz była zmuszona sama sobie radzić, więc obmyśliła taki sposób obrony, jakiego nikt się nie spodziewał.
Wzięła kawał sznura, uwiązała go do sporego kloca zatopionego drzewa, leżącego przy brzegu, drugi zaś koniec, przeciągnąwszy go pod wodą, ukryła tam, gdzie dobiegały do kresu ogrody wersalskie i kolumnada, zbudowana przez Roya Wilsona.
Ledwie skończyła swoje przygotowania, zjawił się Hans. Widocznie, spędził też noc bezsenną, zatrutą wrogiemi uczuciami do dawnych przyjaciół, bo miał bladą, ponurą twarz i pozdrowił dziewczynkę zimnem skinieniem głowy.
Po nim przybiegł Joe. Zdjąwszy trzewiki i pończochy, zajął placówkę na kępie.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/42
Ta strona została przepisana.