Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/43

Ta strona została przepisana.

Drażnił przeciwnika, wpuszczając do zatoki najdrobniejsze stateczki, których nie mógł Hans trafić, rzucając kamienie, padające dokoła i nie przynoszące szkody flotyli Joego. Gdy zaś chłopak usiłował wyprowadzić z portu swoje niezgrabne pancerniki, Anglik zasypał je celnemi pociskami i zmusił do odwrotu.
— Poczekajcie! Poczekajcie! — mruczał Hans, zaciskając pięści.
Po chwili wypuścił z kanału kilka drobnych „jachtów“. Zdumiony Joe, starannie mierząc, ciskał w tę flotylę kamienie, nie uważając na to, co robi Hans. Chłopak, widząc, że przeciwnik zajęty jest walką z jachtami, które, poderwane przez wiatr, rozbiegły się po zatoce w kierunku posiadłości angielskich, szybko wyprowadził wszystkie swoje duże pancerniki i zaczął holować je w stronę Patrie-en-fleurs.
Manon, zajęta czyszczeniem ulic i placu swego miasta, ujrzała zbliżającego się nieprzyjaciela i szybko stanęła koło miejsca, gdzie był ukryty koniec pogrążonego w wodzie sznura.
Hans na chwilę zatrzymał się przy przegrodzie, lecz, namyśliwszy się, zerwał sznur i, ustawiwszy przed Patrie-en-fleurs swoje okręty w groźnym szeregu, zawołał szyderczym głosem:
— Manon, poddaj się, bo moje pancerniki zburzą twoje miasto, jeżeli będziesz ze mną walczyła!
— Nie masz prawa zrywać przegrody! — odpowiedziała dziewczynka, schylając się nad wodą.
— Prawo należy do silnego! — krzyknął Hans. — Jeszcze raz pytam, czy poddajesz się? Za chwilę moje pancerniki zagrzmią ze wszystkich dział!
— Nie poddaję się! — odrzekła twardym głosem.
— Ognia! — krzyknął napastnik i cisnął pierwszy kamień.
— Miasto moje jest bezbronne, nie posiada murów i floty — upomniała go groźnie. — Żądam, abyś odszedł i nie napadał na Patrie-en-fleurs, gdzie przebywa pokojowa ludność, kobiety, dzieci; poniosą szkodę piękne gmachy...
Mówiąc to, ujęła koniec zanurzonego sznura.