Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Powróciwszy do domu, długo myślała w swoim pokoju o słyszanych rozmowach, rozważała każde słowo, analizowała ludzi i przejawy ich charakterów.
— Bądź co bądź, — zadecydowała, — wiemy dokładnie, czego chcą Anglicy i czego po nich spodziewać się możemy. Rosjanie są niepewni, nieuchwytni. Taki Borys, naprzykład. Gdy zjawił się na torze, wszystkie oczy przykuł do siebie. Królewicz piękny, wytworny! Gdy zaś zaczął działać, — niespodziewanie i bez potrzeby popsuł sprawę, przejawił dzikość i brutalność przerażającą, niepojętą.
Czekała z niecierpliwością następnego dnia, gdy miały się odbyć zawody w biegu na dalekie dystanse, ze współudziałem Joego Leystona i Hansa von Essen.
Nazajutrz o ósmej rano była już przy starcie.
Hansa, wczorajszego zwycięzcę na regatach, niemiecka publiczność witała entuzjastycznie. Młodzieniec uśmiechał się i potrząsał ręce znajomych i nieznajomych.
Gdy zbliżyła się do niego piękna dziewczyna, zdziwiony odrzucił w tył jasne włosy i przyglądał się jej bacznie.
— Hansie... panie von Essen, czy pan nie poznaje mnie? — spytała swobodnie.
Gott! — wykrzyknął Hans. — Manon de Chevalier? Czy to pani?
— Tak, — odpowiedziała ze śmiechem i nagle się zarumieniła, widząc zachwyt w oczach młodzieńca. — Rozstaliśmy się wrogami, bo pan mi zatopił dwa piękne jachty...
— Ach! — zawołał. — Ta nieszczęśliwa bitwa w „Zatoce Przyjaźni“, w której wszyscyśmy się pokłócili. Pamiętam! No, ale teraz nikt nie może być wrogiem pani... bo pani taka urocza, taka piękna!
Wypowiedział te słowa ze szczerym wybuchem i wielką serdecznością.
Manon spuściła oczy i przerwała milczenie, mówiąc:
— Wczoraj spotkałam Joego i widziałam Borysa, który nie doszedł do mety na wyścigach, bo koń go poniósł.