Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/64

Ta strona została przepisana.

— Wielka Brytanja? — zapytał, mrużąc oczy, Borys. — Cóż ona ma do powiedzenia, jeżeli Rosja i Francja zechcą lub nie zechcą wojny? Proszę pamiętać, że sto pięćdziesiąt miljonów Rosjan — to potęga! My też mamy głos i nieograniczone możliwości.
Joe uśmiechnął się nieznacznie.
— Francja posiada mężów stanu o zdrowych poglądach, — rzekł. — Sprzymierzona wyłącznie z Rosją do tak ryzykownego przedsięwzięcia, jak wojna, nie przystąpi. Musi oglądać się na Anglję. Nasz głos tę sprawę rozstrzygnie w tę lub inną stronę.
— Dlaczego pan jest tak niepochlebnego zdania o rosyjsko-francuskiem przymierzu? — spytał podrażnionym głosem młody oficer.
O! — przeciągnął Joe, bawiąc się monoklem. — Psychologja tych dwuch narodów jest zupełnie odmienna. Łaciński zachód i azjatycki wschód, my dear! Cóż chcecie państwo? Francja, aczkolwiek nie posiadająca trwałych, powiedziałbym, wiecznotrwałych, dziedzicznych systemów, jak Anglja, jednak jest narodem o wysokiej kulturze, o zdolnościach do długiego wysiłku woli i mięśni. Tego nie możemy powiedzieć o Rosji. Wszystkie wojny dowiodły tego...
— Tak! — zaśmiał się złośliwie Borys. — Naprzykład, zwycięstwo nad Napoleonem? Prawda?
— Jako Anglik nie jestem obowiązany być adwokatem Bonapartego — uśmiechnął się młody dyplomata. — W wojnie z Napoleonem zwyciężyła nie armja rosyjska, lecz niezmierzone przestrzenie waszych równin. Napoleon nie obawiał się Aleksandra Pierwszego i jego wodzów, lecz nie obliczył znaczenia i niebezpieczeństwa przestrzeni. Wojna krymska, turecka, japońska dowiodły niepewności ducha Rosji. Zostaję przy swojem twiedzeniu, my dear!
Borys nagle zmienił ton i z mgłą rozmarzenia w oczach powiedział cichym, rzewnym głosem:
— Mówimy o wojnie, a tymczasem w Rosji nikt jej nie pragnie i o niej nie myśli! Nasze inteligentne społeczeństwo coraz bardziej zagłębia się w zagadnienia duchowe, w szukaniu Boga na ziemi, w dążeniu do wymarzonego grodu boskiego! Lud zaś, ten