Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/65

Ta strona została przepisana.

potulny, dobry, wierzący lud wieśniaczy spokojnie i wytrwale, bez sarkania cierpi, znosi swój los, jako kary, dopust Boży...
— Cóż to za los tak ciężki? — spytał Roy Wilson, szybko zwracając głowę w stronę Borysa. — Nie rozumiem!
— Brak ziemi, głód, epidemje. wyzysk złych urzędników prowincjonalnych — zaczął wyliczać młody oficer.
— Na Boga! — zawołał Roy. — Joe w takim razie ma podwójnie rację, bo nietylko niepewność ducha, lecz wprost materjalne warunki większości narodu zmuszą go do wybuchu pod wpływem wojny i niepowodzeń. Wewnętrzne zamieszki przejdą na takim terenie w rewolucję. Rezultatem zaś będzie wycofanie się Rosji z grona walczących. Nigdy nie słyszałem nic podobnego o Rosji, lecz wierzę panu, bo jesteś Rosjaninem i znasz swój kraj!
Borys się zmieszał i, starając się naprawić wywołane przez siebie nieprzychylne wrażenie rzekł:
— Buntów nie boimy się, bo umiemy je tłumić... Jesteśmy pozatem narodem wiernym w przyjaźni i do ofiarności i bohaterstwa zdolnym...
Joemu coś przyszło na myśl, bo wtłoczył monokl do oka i bystro spojrzał na dawnego towarzysza. Pohamował się jednak i zaczął małemi łykami pić białe wino.
Rozmowa toczyła się takim torem, że panu Chevalier, jako Francuzowi, nie wypadało zabierać głosu.
Postarał się więc zwrócić myśl gości w innym kierunku.
— Słyszałem niejednokrotnie, — rzekł, — że właśnie w Anglji obawiają się współzawodnictwa Niemiec na morzu... silna i doskonała flota niemiecka, wyszkolona armja... ekspansja kolonjalna. Są to zjawiska, zwracające na siebie uwagę kierowników polityki angielskiej. Wzmagający się militaryzm niemiecki jest objawem groźnym...
Hans von Essen, posłyszawszy to, postawił swój kieliszek, i patrząc na wszystkich siedzących przy stole spokojnym wzrokiem niebieskich oczu, odpowiedział cicho: