prysy. Nie chodzi mi o to, że młody lord Leyston jest posiadaczem olbrzymiej fortuny, lecz podoba mi się wspaniały biegacz, Joe Leyston, bo czuję pod korą lodowatego, dumnego spokoju krew gorącą. Może pan zechce zatańczyć ze mną, reszta się wyjaśni powoli?
Joe skłonił się i odparł sucho:
— Grają walca, więc służę pani, jeżeli pani sobie tego życzy.
— Powiedział to pan tak, jakgdybym była jakimś dyrektorem z Foreign-Office! — zaśmiała się.
Zaczęli tańczyć.
— Nie gniewam się na pana, Joe Leyston, za ten niemożliwy ton, bo wiem, że wy — Anglicy jesteście z natury bojaźliwi...
— Well? — wyrwało się młodzieńcowi.
— Niech pana to nie dziwi! — zawołała. — Tak! Jesteście bojaźliwi. Czyż pan nie zauważył, że w Anglji, u siebie w domu, jesteście najmilszym, najkulturalniejszym, najprostszym narodem, a z chwilą gdy ze swemi żółtemi walizami przekroczycie kanał i dotkniecie Europy lub innego lądu, stajecie się sztuczni, pozornie obojętni, nieznośnie dumni, czasami brutalni. A to dlatego, aby ukryć swoją bojaźliwość, obronić się przed pychą i brutalnością innych. Znam was dobrze! Jesteście odważni w przeprowadzaniu waszych planów na obcej ziemi, — powie pan, w zamiarze zaprzeczenia. Odpowiem na to, że ta odwaga jest wynikiem hipnozy...
— Hipnozy? O! — mruknął Joe.
— Niezawodnie! — odparła. — Obmyślacie przedtem dokładnie wszystkie szanse pro i contra, a gdy przekonacie się, że cel może być osiągnięty, — pewność powodzenia hipnotyzuje was i zwalcza waszą wrodzoną bojaźliwość.
— Pani ułożyła sobie całą teorję dla zrozumienia Anglji! Well! — zaśmiał się Joe.
— Moja teorja jest all right! — odpowiedziała, przyciskając się do tancerza. — Jeżeli nie — proszę mi wytłumaczyć różnicę pomiędzy Anglikiem, swobodnie idącym po Regent-Parku a napuszonym i niedostępnym na balu w Genewie i to z kim — z taką kobietą, jak Julita Sargolli?...
Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/74
Ta strona została przepisana.