Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/99

Ta strona została przepisana.

lanty... A później bal w kasynie genewskiem... bezczelna twarz Rosjanina, zmieszanie i rumieńce na twarzy Manon, zmięta róża na piersi... Nowa rana — rozczarowanie i pogarda dla tej, przy której żywiej biło jego serce...
— Czekaj! — pomyślał Hans. — W Paryżu pokażę, jak się burzy Patrie-en-fleurs!
Stracił humor i powiedział kilka przykrych zdań, złośliwie patrząc w przerażone oczy bladej sąsiadki.
W tej chwili z hałasem odsuwanego krzesła wstał pułkownik Volkmann i, podnosząc kieliszek, krzyknął:
— Za zdrowie jego cesarskiej mości — Wilhelma II! Niech żyje!
Wszyscy w pośpiechu zerwali się na równe nogi i z okrzykami „Hoch!“ pili do dna.
Tylko hrabina Debausse nie ruszyła się z miejsca. Siedziała sztywna i obojętna.
— Proszę wstać! — wrzasnął, podbiegając do niej, major Zuhalten.
Obrzuciła go ponurem spojrzeniem i pozostała na swojem miejscu.
— Wstać! Wstać! — krzyczał, tupiąc nogami, pijany major.
Pułkownik Volkmann obejrzał się. Iskry gniewu mignęły mu w oczach. Już otworzył usta, gdy Hans, pochylając się przez stół, — rzekł do niego:
— Fryderyku, daj jej spokój!
Volkmann, jeszcze dość trzeźwy, wyprostował się i rzekł głośno:
— Za obrazę majestatu cesarza Niemiec, zostanie pani aresztowana i odstawiona do sztabu armji. Adjutant Preusker!
Młody oficer podbiegł i stanął wyprostowany.
— Proszę natychmiast sporządzić doniesienie i odesłać tę kobietę do sztabu!
Preusker skinął na hrabinę i wraz z nią opuścił salę.
— Znasz tę starą? — zapytał ze śmiechem Volkmann, patrząc na Hansa.
— Niezupełnie! — odparł swobodnie. — Wiem tylko, że jej syn wychowuje się w Ameryce, więc mógłby być hałas niepotrzebny i szczekanie po gazetach.