Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta plaga oaz saharyjskich daje się we znaki ludności wyłącznie w okresie dojrzewania daktyli, ponieważ słodki, mdły zapach owoców i obfitość zawartego w nich cukru przyciągają owady.
Arabowie twierdzą, że przedtem, zanim zjawiły się liczne drogi, prowadzące od północy z jej miastami, zanieczyszczonemi przez muchy, — tych owadów po oazach nie znano.
Przynieśli je z sobą ludzie z Algieru i Konstantyny do Biskry, a stąd muchy, podróżując na grzbietach ludzi i zwierząt karawanowych, szybko się rozpowszechniły daleko na południe.
Na rynku muezzin pokazał mi różnych znachorów, wróżbitów, czarowników i kilka innych typów, zasługujących na wzmiankę. Wskazał mi jakiegoś sztukmistrza, który odznaczał się nadzwyczajną zręcznością ciskania nożami do rozstawionych dokoła małych deseczek. Pochodził z Wysokiego Atlasu, ze szczepu Suss. Człowiek ten w ciągu szeregu lat poszukiwał swojej żony, porwanej mu przez handlarza niewolników w tym czasie, gdy on przebywał na robotach w jednym z portów marokkańskich. Człowiek ten był prawie obłąkany, bezustannie przerzucał się z miejsca na miejsce, przebiegając całą Algierję i Tunisję, a wypytując o swoją „Aziza“[1].
Inny znowu wskazany przez muezzina człowiek miał na sobie straszliwie znoszony brunatny burnus i... dziurawe i zdeptane lakierki.
— Jest to, sidi, — zaczął opowiadanie muezzin, — znany powszechnie Mahmed-el-Kef, poszukiwacz skarbów. Jeżeli cudzoziemiec życzy sobie, możemy usiąść tu w kawiarni, a opowiem mu coś zabawnego.

Był wielki upał, więc spędzić trochę czasu w cieniu przy filiżance aromatyczne kawy, najlepszej, jaką gdziekolwiekbądź piłem, było rzeczą nie do pogardzenia, tembardziej, że mogłem w dodatku usłyszeć coś ciekawego.

  1. Aziza — ukochana.