skwaru, jak udanie się do kąpieli publicznych i zanurzenie się w basenie z przepływającą świeżą i orzeźwiającą wodą?
Oderwani tu, na krańcach afrykańskich kolonij, od wszystkiego tego, czem żył Rzym, mieszkańcy Timgad szukali rozrywek w granicach swego miasta i w jego okolicach.
Otaczające miasto ze wszystkich stron góry obfitowały w dzikie zwierzęta: lwy, pantery, gepardy, hieny i szakale. Polowanie na nie stanowiło niezawodnie najbardziej porywającą rozrywkę rzymskich wojowników.
Poza tem pozostawał hazard, on się wyrażał w wyścigach konnych i w różnych grach, których ślady, jak naprzykład wykreślona tablica, przypominająca nasze warcaby lub szachy, pozostały na forum miasta. A gdy z biegiem czasu aż tu, do Timgad, dotarły krzyki i wycie ulicznej tłuszczy rzymskiej: „panem et circenses!“[1] — wtedy wzniesiono tu olbrzymi gmach teatru i wypuszczono na arenę najpierw aktorów i tancerzy, a później — gladjatorów-getulów z Sahary, jeźdźców numidyjskich, a wkońcu — dzikie zwierzęta, którym na pastwę rzucano niepokornych niewolników, odważnych wodzów powstańczych i chrześcijan.
Nareszcie — śmiech...
Śmiech — to najlepszy pomocnik zapomnienia.
Od Timgad niegdyś prowadziła droga do El-Kantara. Do tej „bramy pustyni“ ciągnęły koczowiska nomadów z południa, zachodu i wschodu, aby za srebro rzymskie sprzedać swoje skromne towary, spróbować szczęścia w grodach i obozach zdobywców i zajrzeć im w oczy.
Wraz z koczownikami przybywały ich niewiasty.
Dumne i śmiałe góralki Atlasu, skwarne, roznamiętnione córy pustyni i ciche, łagodne niewolnice z pastwisk wysokich płaskowyżów, — wszystkie ciągnęły tu za mężami, ojcami i braćmi, ciekawe
- ↑ Chleba i widowiska.