domów. Podziwiałem potężne, warowne pałace i domy starszyzny tureckiej, janczarów, renegatów, bejów, „raisów“[1]; na wysokich tarasach śpiewały piękne niewolnice haremów, a w lochach — jęczeli niewolnicy wszystkich ludów chrześcijańskich; przebiegałem nieskończenie długą ulicą Suk od wschodniej bramy do zachodniej, słuchałem mowy francuskiej, hiszpańskiej, włoskiej, greckiej, albańskiej, tureckiej, arabskiej, żydowskiej, gwary Kabylów i koczowników dalekiej pustyni...“
— Żegnam cię, don Miguel Saavedra Cervantes, wiem już, czego mam szukać tu w białym Algierze, w tym Argelu, gdzie spędziłeś pięć męczeńskich lat!
Tak myślałem, pozostawiając poza sobą grotę Cervantesa i kierując się ku sercu miasta.
Ku sercu! Serce to — to stare miasto arabskie, a właściwie miasto mięszanej w najdziwaczniejszy sposób ludności, osiadłej tu za panowania Turków. Szerokim wieńcem otoczyły je zewsząd nowe dzielnice francuskie, nadające całemu Algierowi zewnętrznie wygląd Paryża, nieco odnowionego i odświeżonego. Stąd „europeizacja“ już przekrada się dalej — wgłąb starego miasta, gdzie tu i owdzie strzelają ponad budowle dawnego El-Dżezairu wysokie, współczesne kamienice. Ale tego, na szczęście, nie dużo, więc podróżnik może jeszcze odczuć dawno minione czasy.
Ulica Kasba, dawna — Suk, którą nieraz kroczył Cervantes, przecina całą dzielnicę. Podobna jest ona do labiryntu lub do sieci niezliczonych wąskich, nieraz ślepych, zakrzywionych, załamujących się fantastycznie uliczek i zaułków. Część ich wspina się na szczyt góry schodami o stopniach, wykładanych okrągłemi kamieniami, lub potrzaskanemi płytami, na zboczach chodnika w naturalnych wyżłobieniach biegnie woda — czysta ze źródeł i fontann, i brudna — z ścieków domowych.
- ↑ Rais — dowódca okrętu korsarskiego.