Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

waniu ludzi, a nawet całych łodzi rybackich. Piżmowy sprut należał do mniejszych okazów i odznaczał się silną wonią piżma, dość zresztą zwykłą dla przedstawicieli tej rodziny.
Dowiedziałem się od rybaków, że spruty mają licznych na rynkach amatorów.
I jeszcze dwa dziwne stworzenia trafiły się tego dnia rybakom w ich sieci. Były to tak zwane sepje (Sepja officinalis), wydzielające w podrażnieniu lub gniewie, ciemno-brunatny płyn, znany w handlu pod nazwą farby „sepja“; na grzbiecie te zwierzątka mają wapienny pancerz, sprzedawany pod nazwą „morskiej pianki“. Razem z sepjami złapano dwa dość duże Kalmary (Loligo), o zabawnych, wypukłych, jak gdyby zdziwionych oczach i długich mackach dla chwytania zdobyczy; kalmary są bardzo poszukiwane przez smakoszów hiszpańskich i włoskich.
W Hiszpanji, w jakiejś restauracji, gdzie nikt nie mówił po francusku, na chybił-trafił wybrałem sobie z karty jakąś potrawę, oznaczoną jako „Kalmares.“ Smakiem przypominała nasze flaki, lecz zaprawiona była czarnym jak atrament sosem. Potrawa ta jest całkiem nieodpowiednia do spożywania jej w dobrem towarzystwie, ponieważ bardzo łatwo jest umalować się atramentowym sosem do czubka głowy. Myślę, że kucharz hiszpański zamiast kalmara, wpakował do rondla jakąś złośliwą lub histeryczną sepję, która zresztą miała dość powodów, by przy tych warunkach wpaść w gniew i histerję.
W pobliżu wybrzeży algierskich, a także na całem prawie wybrzeżu Tunisji, uprawia się przemysł, dający dobre zyski; jest nim połów szlachetnych korali (Corralium rubrum). Rafy i mielizny, służące za siedzibę korali, są ulubionem miejscem pobytu dla ryb i różnych raków morskich. W tych miejscach zawsze spotkać można znaczne flotyle rybackie.
Zaznajamiając się później z wydawnictw urzędowych ze stanem rybołóstwa w Algierji, przyszedłem do