wierzą, jak dowodzi p. R. Bouquero de Voligny[1], że „ten, kto niema swego szeicha, ma za szeicha djabła“.
Zwiedzając dzielnicę tubylczą, spostrzegłem tu jedną charakterystyczną odmianę w strojach kobiecych. Niewiasty tunisyjskie noszą przeważnie barwne burnusy lub białe, lecz zasłony na twarzach mają zawsze czarne. Wydawało mi się, że to maski karnawałowe z jakiemiś tajemniczemi wrogiemi zamiarami, ukrywając coś w fałdach szerokich szat, suną wąskiemi uliczkami miasta, lub w półmroku „suków.“
„Tolba,“ towarzyszący mi, opowiadał, że wśród kobiet Tunisu przechowuje się starożytna magja, uprawiana tu według dawnych przepisów i tradycyj.
W jednym z „suków“ tolba wynalazł mały sklepik koszykarski, gdzie zastaliśmy starego Berbera, słynącego w Tunisie za najlepszego znawcę talizmanów i zaklęć. Zabrawszy go z sobą do sąsiedniej kawiarni i nabywszy od niego talizman w postaci starej monety rzymskiej, pokrytej nadrapanemi znakami magicznemi, zacząłem go wypytywać o szczegóły jego praktyki; zaskarbiłem też sobie jego serce opowiadaniem o magji, uprawianej przez lamów buddyjskich.
Staruszek podał mi kilka „niezawodnych“ recept magicznych.
Dlatego, żeby posiać, naprzykład, niezgodę pomiędzy małżeństwem, należy podczas snu tych dwojga ludzi umieścić pomiędzy nimi trochę żółci zielonej jaszczurki.
Zrozumiałem, że gorycz i kolor żółci stały się logicznym podłożem tej recepty.
Dla przyspieszenia porostu brody i wąsów dostatecznem jest rozdusić i rozetrzeć motyla na twarzy.
Bardzo interesującą wydała mi się recepta, służąca do ujarzmiania złych duchów „dżinnów“ i zmuszenia ich do służby człowiekowi. Czarownik bierze w tym celu roślinny barwnik — hennę, szczyptę soli, trochę kaszy od siedmiu kobiet, mających po jednem
- ↑ Patrz: A. Tunis, derrière les murs. Tunis, 1922.