Jak wskazuje E. Doutté, najbardziej rozpowszechnionym podręcznikiem dla magów afrykańskich, jest księga Ibn El Hadż, który podaje w niej tablicę dwunastu wonności magicznych, zniewalających duchy, okadzane ich dymem, do służenia ofiarodawcom. W tej farmakopei, śród nieznanych substancyj znajdujemy: indyjski nard, różę, piżmo, kamforę i szafran. U tych perfumerów nabyć też można większość magicznych proszków, przygotowywanych ze spalanych części zwierząt i ptaków, a także tajemniczy perski korzeń mandragorę i „Et tebkhira elkhanza“ — wonności wstrętne, odganiające duchy.
„Tolba“ zaprowadził mnie na koniec dzielnicy arabskiej i pokazał mały domek, gdzie mieszkała Arifet. Była to czarownica sudańska, jedna z czterech, o których pisze p. R. Bouquero de Voligny[1], dodając, że w szeregach ich klientów i klientek spotkać można nawet Europejczyków. Autor ten opisuje, że czarownice wpadają w ekstazę, grając na trąbach, bijąc w bębny i tamburyny — i upajając się dymem wonności.
Każdego roku w jesieni, czarownice odbywają pielgrzymkę w miejsca bagniste, gdzie się gnieżdżą ropuchy i żółwie.
Arifet ofiarowuje im jaja pomalowane na czerwono, specjalnie przyrządzony groch i ciastka. Jeżeli zwierzę weźmie poczęstunek z rąk czarownicy, uważana jest za najbardziej umiłowaną przez złe duchy. Mój „tolba“ opowiedział mi, że czarownice mają szczególne powodzenie śród kobiet i najwięcej zarabiają na „lubczykach“, na które się składa wysuszony mózg hieny, pobudzający miłość, z tego powodu Berberki nazywają szaloną miłość imieniem hieny — „deba“. Arifet ochraniają dzieci od złego oka a mężów — od niewierności żon; od pierwszego chroni zawiązanie węzła na włosach matki lub brodzie ojca, od drugiego — zawiązanie węzła na... biczu lub uździe.
- ↑ L. c., str. 44.