Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

tak zwany „terbi“. Gdym oglądał mały skórzany woreczek z wypalonemi na nim znakami magicznemi, rybak opowiedział mi, że przybył tu z Algierji przed dwudziestu laty i pierwszego dnia połowu ryb, przy obiedzie, zjadł głowę dorady; od tego czasu pozostał, widocznie, na zawsze w Tunisji. Podobno istnieje nawet przysłowie ludowe, głoszące, że: „kto zje głowę dorady, złapanej w wodach Tunisji, ten nigdy tego kraju nie opuści“.
Ta czarna chmura zabobonów, przesądów i wpływów magji wkradła się we wszystkie przejawy życia tubylczego. Z taką łatwością obserwowana nawet w Tunisie, tuż pod bokiem cywilizowanego Beja i administracji francuskiej, — magja nieograniczenie panuje na południu, w Kejruanie, Sussie i w koczowiskach południowych szczepów.
Tradycyjne życie tubylców Tunisji prawie niczem się nie różni od życia innych szczepów berberyjskich, zamieszkujących Algierję i Marokko. Są odmienne rysy w obrządkach ślubnych i pogrzebowych, lecz różnica jest bardzo drobna i nie zasługująca na szczególną uwagę; jedna tylko okoliczność uderzyła mnie: Kobieta tunisyjska jest niezawodnie bardziej samodzielna w Tunisji, niż w innych krajach Mahrebu, zdradzając, być może bezwiednie dążenie do życia społecznego i nawet politycznego. Zdarzały się wypadki udziału kobiet w wyborach władz miejskich, zjawienie się kobiet nauczycielek i dość rozpowszechniony udział ich w sektach religijnych i w życiu poza domem, czego nie spotka się nigdzie, ani w Algierji ani w Marokku, bo w tych krajach podług tradycyj kobieta żyje dla męża, dla dzieci i dla domu — wyłącznie i niepodzielnie.
Kobiety — Marabuty i Szeichi nieraz spotykano w Tunisji, kobiety śpiewaczki uliczne i kierowniczki chórów i orkiestr są znane w stolicy kraju i w innych miastach.