W pewnej kawiarni tubylczej w Tunisie widziałem orkiestrę i chór, pod kierownictwem kobiety. Była to trupa „arifa“, wykonująca tańce ekstatyczne, pochodzące z meczetu Sidi Saad z okolic Tunisu. W tych tańcach biorą udział mężczyźni i kobiety. W kłębach dymu palonych kadzideł, tancerze najpierw śpiewają, wykonując cały szereg ruchów, które stają się coraz bardziej i bardziej szybkie i namiętniejsze. Wtedy tańczący dzielą się na pary; mężczyzna i kobieta przyciskając się do siebie twarzami, narzucają sobie na głowy kawałki czerwonej tkaniny i w takt muzyki uderzają nogami o ziemię, wykonując jednocześnie bardzo ożywione ruchy ramionami. Oprócz szybkiego tempa, z łatwością doprowadzającego do ekstazy, a nieraz nawet do stanu hypnotycznego, działa też dym odurzającego kadzidła, nazywanego „gadżidżi.“
Zwiedzając miejsca, gdzie mogłem zauważyć wielkie zgromadzenie tubylców, uderzyła mnie ta okoliczność, że mieszkańcy Tunisu żywo się interesują sprawami politycznemi. Zwiedzając te miejsca nie z „tolba“ lecz z przewodnikiem Hiszpanem, dobrze mówiącym i rozumiejącym po arabsku, dowiedziałem się, że Tunisjanie bacznie śledzą za wszystkiemi wypadkami, jakie zachodzą w Egipcie, Turcji i na północy Marokka, gdzie rozpoczął szaloną wojnę Abd El Krim; rozmawiali o tem głośno, wyrażając swój zachwyt z powodu zwycięstwa wodza Riffenów[1], drwiąc ze wszystkich Europejczyków i żywiąc nadzieję, że prędko nastąpi czas, gdy zjawi się nowy „mahdi,‘, czyli „wódz doby“; on podniesie zielony sztandar Proroka i wypędzi wszystkich „berrania“, czyli cudzoziemców z krajów, gdzie wierni wysławiają imię Allaha i jego Proroka.
Zaciekawiony przejawami takiej ksenofobji[2], postarałem się zajrzeć trochę w tę sprawę. Miałem w tej kwestji bardzo długą rozmowę z człowiekiem obznaj-