Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

Podróżnikowi, który zwiedza to miejsce, gdzie dwie największe potęgi Morza Śródziemnego — Rzym i Kartagina, toczyły zawziętą walkę i gdzie rozbrzmiewały sławne imiona Didony, Eneusza, Magona, Hamilkara, rycerskich Barkidów, Hannibala, Masynissy, Scypiona, Syfaxa i Salambo, gdzie wznosiły się tajemnicze świątynie Baala, Melkarta, Astarty-Tanit, żądających krwawych ofiar i złota, — na pierwszy rzut oka wydać się może, że wszystko to jest legendą, zrodzoną w potężnej wyobraźni poetów.
Takie wrażenie wywarła na mnie Kartagina, bo nic po niej nie pozostało, coby odrazu rzucało się w oczy. Mogłoby to spowodować pewne rozczarowanie, gdybym nie miał ze sobą dwóch wspaniałych, genjalnych przewodników.
Jednym z nich był ten, który stanowi sławę Parnasu rzymskiego — boski wieszcz Wergiljusz; drugim — genjalny uczony — poeta p. Gaston Boissier, zajmujący zaszczytne miejsce w Panteonie nauki, sztuki i talentu — w Akademji francuskiej.
Z temi dwoma przewodnikami odbyłem trzy długie wędrówki po tragicznej miejscowości, która porywała moją wyobraźnię jeszcze wtedy, gdy, będąc w gimnazjum, czytałem Eneidę. Profesor łaciny, stary Niemiec, Juljusz Schönfeldt, rozkochany w Wergiljuszu, opowiadał nam — chłopakom piętnastoletnim — o starożytnym świecie bohaterów, żeglarzy i awanturników wszelkiego rodzaju. Mówiąc o nich, wspominał nieraz Fenicjan, tych „hien morza“, którzy przez słupy Herkulesa płynęli na północ, aż hen! — ku brzegom mglistej Brytanji, a na południe — ku ujściu Senegalu, zakładając wszędzie kolonje handlowe.
Ze łzami w oczach profesor opowiadał o tragedji Tyru fenickiego, gdzie zabito arcykapłana podczas wielkich walk pomiędzy klerem a dynastją o władzę królewską; oburzał się, że król Pigmaljon w obronie tronu zbezcześcił świątynię Astarty, otwarłszy jej podwoje przed popierającymi go plebeuszami i uniżając