Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeba wyrzucić, wyrwać z serca miłość, co przyleciała jak skrzydlaty ptak przed zakratowane okno więzienia, trzeba zgasić płomień żądzy, bo inaczej ciężkiem będzie życie w haremie kupca.
Płaczą dziewczyny, ręce załamują, żalą się na swój los i błagają czarownicę o pomoc, a ona pisze na ich dłoniach węglem lub kredą niezrozumiałe, a więc „straszne“ słowa: Jakmusz, Bekmusz, Abhamusz“ i każe powtarzać za sobą:
— O Allahu! wyrwij miłość z serca Barki, córki Mohammeda, do Abd ben Gur, tak, jak zostaną za chwilę zmazane słowa, wypisane na jej dłoniach!
Kahina ściera starannie napis z rąk klientki, szepce zaklęcia, wzywając Allaha i nieznanych Jakmusza, Bekmusza i Abhamusza[1].
Gdy w domu, w polu, czy przy stadach niepowodzenie zaczyna ścigać Berbera-pastucha, ten długo się waha, lecz niechybnie przyjdzie po radę do kahiny. Ona zaś, na skrawku skóry wydrapie magiczne znaki czterech duchów: Asiaila, Daniaila, Herkayila i Rudiaila — potężnych królów Północy, Wschodu, Południa i Zachodu, i każe nosić ten amulet w zwojach turbanu.
Takich rzeczy dowiedziałem się, zawdzięczając prostemu przypadkowi, pierwszego zaraz wieczora pobytu w Bu-Saada.

Nazajutrz, od wczesnego poranku, miałem doskonałego przewodnika; z nim obszedłem całe miasto otaczające oazę, złożoną z dziesięciu tysięcy palm. Gdy przed wyjściem z hotelu rzuciłem okiem z balkonu mego pokoju, ujrzałem na prawo ciemny las palm, brzemiennych w złociste okiście dojrzewających daktyli. Śród drzew bielały kopuły i ostre narożne wieżyczki kubb; wyżej, na żółtej, kamienistej równinie — stara, umierająca, waląca się w gruzy Bu-Saada, prawie opuszczona przez mieszkańców; na uboczu, tuż za

  1. E. Doutté. Magie et réligion dans l’Afrique du Nord. Alger, 1909.