Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

tora Bu-Saada, uprzedzonego o mojem tu przybyciu.
Umówiwszy się z urzędnikiem na godziny popołudniowe, poszliśmy z przewodnikiem dalej.
Dzielnica tubylcza tarasami wspina się na górę, uwieńczoną czerwonemi murami koszar spahisów[1]. Tu widzę nieduże domy, jak zwykle o ślepych ścianach, z nisko opuszczonemi w ziemię drzwiami. Budowle są podobne do tych, jakie widzieliśmy w południowem Marokku, gdzie już stosowaną jest architektura, przyjęta w całej Saharze. Z poza murów wyglądają z oddali otwarte werandy i galerje, płaskie tarasy na dachach z grupami kobiet i dzieci. Trzy meczety o skromnych, czworokątnych minaretach, małe, ciasne i stare, bieleją swemi ścianami śród szaro-żółtych domków dzielnicy.
Uliczki wąskie i kręte, albo zalane złotem słońcem, albo tonące w gęstym cieniu, ciemno-szafirowym i łagodnym, zbiegają ku murom, za któremi rozplanowano dzielnicę francuską i lepiące się przy niej nowe przedmieście tubylcze. W małych sklepikach i warsztatach, należących przeważnie do Żydów, oglądałem wyroby miejscowe, przez nomadów używane. Bardzo interesujące są tu klejnoty, ciężkie, barbarzyńskie, ze srebra kutego wyrabiane. Szczególnie zastanawiają bransoletki na ręce i nogi, szerokie, z czterema tępemi kolcami, coś nakształt obręczy kajdanów lub kastetów dla zapaśników na pięści. Takie klejnoty są w użyciu śród Murzynek wschodniej Afryki Środkowej i, z pewnością, stamtąd przywędrowały aż tu, gdyż Arabowie naszych czasów biorą stamtąd niewolnice.

Po zwiedzeniu miasta przewodnik wyprowadził mnie na rzekę Bu-Saada, na tę samą, gdzie już poprzedniego wieczora nawiązałem znajomość z Sarrą i Raszel. Rzeka, prawie wyschnięta, sączy się płytkim potokiem śród kamieni, pokrywających całe łożysko. Wysokie ściany lasu palmowego, pierzastych liści, tamaryndów i drzew pistacjowych otaczają brzegi i zwi-

  1. Spahi, spahis — regularny kawalerzysta tubylczy.