To otoczyło ich samych nienawiścią i pogardą Berberów i Arabów.
Lecz Mozabici nie znają chwiejności przekonań i trwają w przepisach swego kultu i swoich tradycyj.
Każde dziecko powinno być wydane na świat na ziemi Mzab, każdy zmarły powinien być pogrzebany w ziemi Mzab. Ponieważ mieszkańcy tego dziwnego kraju są zdolnymi kupcami i często prowadzą handel w odległych od ojczyzny miastach, nieraz widzieć można jak ziomkowie wiozą do Mzab trupa zmarłego towarzysza lub krewnego.
Jedną z najbardziej dziwnych cech, odróżniających tubylca Mzab od innych szczepów berberyjskich, stanowi zupełny brak wojowniczości, nawet wstręt do militaryzmu, do wojny, do przelewu krwi. Ten energiczny, pomysłowy szczep, jak wskazuje jego historja, w wypadkach grożącego niebezpieczeństwa ze strony sąsiadów, emigruje, ucieka, lecz nigdy nie chwyta za broń.
Kapitan Raymond Peyronnet[1], studjując kult, sztukę i psychologję Mozabitów, dochodzi do ciekawych wniosków, mianowicie że mieszkańcy Mzab przechowali w swych tradycjach pozostałości kultów Baala i Tanit i motywy dekoracyjne dawnych śródziemno-morskich cywilizacyj. Idąc dalej drogą folklorystycznych i etnicznych porównań, autor dochodzi do twierdzenia, że w Mzab spotykamy ostatnie latorośle dawnych Fenicjan z Kartaginy, zberberyzowanych znacznie, lecz przechowujących we krwi i mózgu ślady swojego starożytnego pochodzenia i tradycyj.
Myślę, że gdyby przełamać ścianę pogardy do innych, cechującą Mozabitów, możnaby zebrać najstarsze ich legendy i w nich znaleźć nowe dowody nie-berberyjskiego rdzenia tego szczepu.
W Afryce Północnej, gdzie naogół nie spotykamy już pierwotnych, przed Berberami tu żyjących mieszkańców, możnaby i w innych szczepach, np.
- ↑ L. c. str. 391—392.