Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Mlaina i Tuaregów, tą drogą dojść do podobnych wyników. I kto wie, czy nie odnaleźlibyśmy w Afryce Północnej śladów dawnych mieszkańców ziemi Chanaańskiej, a może — innych praojców, jeszcze bardziej pogrążonych w otchłani zamierzchłych czasów, nie zapisanych w żadnych kronikach i na żadnych głazach zburzonych przez czas i ludzi, gmachów i grobowców.
Kupiec Mozabita, kłócący się z mułłą muzułmańskim, przypadkowo odsłonił przede mną jedną z licznych tajemniczych stron Afryki, pełnej zagadek i niedomówionych opowieści, — opowieści bez początku lub bez zakończenia...
Nazajutrz wyruszyłem w stronę Biskry.
„Miejsce szczęścia“, jak nazywają tubylcy Bu-Saada, pozostało za mną.
Samochód, pozostawiwszy główną drogę, sunął w stronę El Hamel — siedziby szeryfów Belkacem, malowniczemi i dzikiemi wąwozami. Z sieci wąwozów wyjeżdżamy na marną drogę, idącą brzegiem rzeki Bu-Saada; w jednem miejscu znika ona w porowatych warstwach ziemi i wypływa dalej już u stóp niewysokiej góry Gobr el Usif, z laskiem palmowym u jej stóp.
Na szczycie góry, okrążona murami, stoi „zauja“ — biały, kopulasty meczet prostokątny, dom szeryfa i kilka zabudowań dla pielgrzymów.
W meczecie oglądamy grobowce marabutów — potomków Mahommeda, a śród nich — świętej Lalla Zineb. Sarkofagi z drzewa cedrowego, rzeźbionego, malowanego i miejscami pozłacanego, z narzuconemi na nie ofiarnemi pokrowcami, haftowanemi złotem i srebrem; połyskujące wszędzie świeczniki i lampy tworzą wyniosły nastrój.
Przed meczetem tłum pielgrzymów z różnych szczepów, przeważnie jednak, jak mi objaśnił mokkadem[1], ze szczepów Uled-Nail, Uled Feradż i Zajan.

W otoczeniu tłumu ciekawych, oglądam dom gościnny dla pielgrzymów.

  1. Starszy po marabucie przewódca bractwa religijnego.