Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Przed laty, mieszkańcy Biskry byli bardzo zatrwożeni głuchym rykiem lwa, słyszanym przez przechodniów nocnych; nad ranem, kobiety, udające się zwykle nad rzekę dla płukania bielizny i mycia statków domowych, przybiegły przerażone i opowiedziały, że na progu kubby Sidi Zerzura leży ogromny lew.
Istotnie, duży lew, o wspaniałej grzywie leżał w cieniu kubby, nie zdradzając żadnych wojowniczych instynktów. Przed wieczorem skierował się ku miastu; ludność ukryła się w strachu po domach, lecz nikt nie ośmielił się strzelić do drapieżnika, gdyż odrazu poszła gadka, że duch świętego marabuta wcielił się we lwa. Zwierz przez otwartą bramę fonduku wszedł na podwórze, gdzie stały wielbłądy, muły i konie, i najspokojniej w świecie położył się na słomie.
Od tego dnia ludność nosiła do kubby pożywienie dla lwa, który już rzadko zjawiał się w mieście. Wszyscy nazywali tego lwa „marabutem“, był niewidomy, a gdy zakończył życie, wyprawiono mu wspaniały pogrzeb. Stało się to przed dziesięciu laty, a kamień, położony na grobie lwa-marabuta znikł dopiero niedawno, gdy wezbrana rzeka porwała go.
Był to prawdopodobnie ostatni lew, żyjący w Algierji, niegdyś słynnej z wielkiej ilości tych królewskich drapieżników. Berberowie ścigali lwy, chociaż nazywali to wspaniałe zwierzę z pietyzmem i szacunkiem — Sid, co oznacza pana lub władcę.
W Biskrze, o ile wiem, zmarł też ostatni myśliwy na lwy, były prefekt tego miasta.
Lew, nazywany przez Berberów i Arabów „Sid“ — co oznacza — Wielmożny Pan, jest otoczony mistycznem poszanowaniem, chociaż szacunek dla króla zwierząt wcale nie przeszkadzał odważnym myśliwym berberyjskim tępić go starannie na Północy Afryki.
Jednakże spotkania ze lwem dały koczownikom możność do poznania go i wytworzyły liczne legendy o nim i dziwne opowiadania o jego charakterze.