Strona:F. Antoni Ossendowski - Pod smaganiem samumu.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

drugiego — ludzkiem mięsem, trzeciego — gliną; w ciągu czwartego — zwierzętami.
Pastuchy-tubylcy zauważyli, że lew, porwawszy konia lub wielbłąda, zarzuca sobie zdobycz na grzbiet i przesadza z nią nieraz dość wysokie ogrodzenia; tymczasem, zabiwszy barana, wlecze go za sobą.
Arabowie objaśniają to legendą, która głosi, że pewnego razu lew w gronie innych zwierząt chełpił się swoją siłą i mówił, że podniesie na sobie każde zwierzę; byka, jeżeli pozwoli Allah, konia, jeżeli pozwoli Allah, a gdy doszedł do barana, uważając takie zadanie za łatwe do wykonania, nie wymienił imienia Allaha. Rozgniewany Bóg uczynił tak, że lew nie może zarzucić sobie barana na grzbiet i musi go wlec za sobą, stając się przytem nieraz łupem myśliwych.
Przy końcu panowania tureckiego w Algierji, słynął za niezmordowanego i najodważniejszego myśliwego na lwy niejaki Hussein[1]. Polował on, robiąc zasadzki i skrytki z kamieni, przykrytych gałęziami lub trawą lub na konarach drzew. Broń Husseina stanowiły karabin, dwa pistolety i jatagan. W ciągu jedenastu lat odważny strzelec zabił ogromną ilość drapieżników, lecz skończył swoje życie, padłszy w potyczce ze lwem.
Ze śmiercią myśliwego jest związane tajemnicze opowiadanie. Hussein spotykał kilkakrotnie olbrzymiego lwa, którego nazywał Sidi Dżelich ben Dżelad i nigdy nie strzelał do niego. Lew też nie atakował myśliwego. Wzajemny szacunek utrwalił się po pewnym wypadku, gdy Hussein szedł bez broni i spotkał Dżelicha. Myśliwy zbliżył się do niego wtedy i rzekł:
— Sidi Dżelich ben Dżelad! Jesteś szlachetny i odważny, lecz i ja jestem taki!
Lew, zdumiony odwagą człowieka, zeszedł mu z drogi.

Jednak jeden z bejów Algieru rozkazał Husseinowi zdobyć skórę Dżelicha.

  1. Ibid.