Ileż to starych zabobonów i obyczajów wykonywa się po wsiach poleskich dla kobiet przed połogiem i przy porodzie, a potem dla noworodków?! Iluż nieszczęść stały się one przyczyną!
Po wydaniu na świat niemowlęcia położnica trzykrotnie dotyka jego ust swoją piętą, krwią własną znaczy je czterema krzyżykami, a „puporiezna baba“ pomagająca przy porodzie, obnosi dziecię dokoła nogi od stołu, aby wieczorem przy pierwszej kąpieli wyłowić wrzucony do misy pieniądz, kilka węgielków i okruchów z pieca.
Chrzest, „zliuki“, oczyszczenie, postrzyżyny i pierwszy rok wychowania dziecka — poza oficjalną stroną sakramentu — niema nic wspólnego z chrześcijaństwem, bo zagłusza je ponure echo czasów przodków drewlańskich i najeźdźców, niegdyś panoszących się tu wszechwładnie. Pozostał po nich stary, nie wytępiony obyczaj.
Obrzędy weselne tchną również sędziwą przeszłością. Swaty wraz z rodzicami kniahyni — narzeczonej „zapijają“ ją na znak przyjęcia oświadczyn „kniazia“, a panna młoda, idąc do ślubu, rzuca ulęgałki po każdej drodze i ścieżce, aby nikt jej nie urzekł; w tym też celu przez cały czas uroczystości weselnych w domu rodziców i męża nosi przy sobie talizmany — magiczne ziele „odkaśnik“ i „wiedun“ na odpędzenie nieszczęścia i czarów.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/141
Ta strona została przepisana.