Śląskiem i Gdańskiem, wspominając nawet o greckich kupcach przemyślnych, odbywających dalekie i niebezpieczne wyprawy do Moskwy i Niemiec. Polska przedrozbiorowa naogół zbyt małą uwagę zwracała na Polesie, szczególnie zaś na jego wschodnią połać.
Na Polesiu zachodniem i wołyńskiem rozsiadły się natomiast królewięta potężne i wysoko urodzone i tu zakładały swe zamki obronne, chciwem okiem spoglądając ku Dzikim Polom, chociaż poza niemi nie potrafiły dojrzeć najważniejszego celu, którym powinno było być — Morze Czarne. Na wschodnich zaś kresach, jak za czasów Dulębów i Drewlan, krył się w swych uroczyszczach, na ostrowach, po „hałach“, „popławach“, i po haszczach „olosów“, szczep poleski, pędząc życie odrębne, od świata odcięte i odgrodzone, a w nieufności, nędzy, ciemnocie i lęku płynące.
Zjawiali się tu nieraz pojedyńczy zbiegowie, ścigani przez swych panów, nieprzyjaciół mściwych lub przez prawo Rzeczypospolitej i Moskwy. Czasami wpadały tu całe watahy banitów, infamisów i wszelkich złoczyńców, skazanych na gardło. Na Polesiu znajdywali oni najpewniejszy, niewykryty schron przed katem, lecz inne groziło im tu niebezpieczeństwo: ciężkie, wymagające nieustannej pracy życie, zła „zimnica“, „gnilec“, grząskie bagna i głębiny rzeczne, pełne mułu, jam „bez dna“, wodnic-rusałek, topielic, wodzianików i innych złych duchów, na duszę ludzką i życie człowiecze łakomych. Najstraszniejszym jednak wrogiem był małomówny, tajemniczy i zawsze nieufny mieszkaniec tego kraju — Poleszuk.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/25
Ta strona została skorygowana.