Parująca woda z nawierzchni tego kraju wzmaga obfitość deszczów i powoduje zachmurzenie i mglistość.
Polesie — to nasza dżungla, parna, wilgotna, nieruchoma, bo nawet północno-zachodnie wiatry, dmące w lecie, nie rozpraszają chmur i mgieł. W umiarkowanie ciepłem i wilgotnem powietrzu wybuja niezmiernie wszelaka roślina a nawet czoroty chybkie dosięgają tu grubości młodych bambusów, nawet drzewa, na moczarach rosnące, mają nieraz potężne piony. Rozlana tu niedawno powódź wodna zmienia się szybko w powódź zieloną. Rozrastają się trawy, zdobne w barwne plamy kwiatów; gęste krzaki i wysokie trzciny rosną dostrzegalnie niemal; potężnieją szybko drzewa w borach, w puszczach i olosach, gdzie chyba z siekierą tylko przebije się człowiek przez zarośliska, haszcze i sieć gęstego podszycia leśnego.
Obrzeżone ramą zieloną leniwie płyną rzeki i śpią jeziora, nikomu nieznane plosa i smugi czarnej, zamulonej wody, stojącej po moczarach. — Napozór tylko zda się to być bezduszną pustką.
Po łąkach żerują gromady bocianów, a w miejscach, dalekich od oka ludzkiego, czujne, szare czaple wyglądają zdobyczy.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/59
Ta strona została przepisana.