Od czasu do czasu, najczęściej za poradą Polaków, właścicieli majątków ziemskich lub z rozkazu władz, a daleko rzadziej — z własnej woli i zrozumienia — Poleszucy zaczynali walczyć z zachłannością bagien, cięli je rowami, rozplątywali szerokim kanałem, aby wyrwać trzęsawiskom nowe połacie kośbne, nowe szmaty orne, wreszcie — aby lepiej się połączyć drogami wodnemi z niedostępną resztą kraju.
Były to jednak wysiłki oderwane, rzadko się zdarzające, toteż z biegiem czasu, a nieraz bardzo prędko nawet, ślady ich znikały, zanoszone mułem powodzi, wypełniane zwałami gnijących trzcin i traw błotnych, zarastające oczeretami i haszczami wiklin. Trudnem zadaniem byłoby odnaleźć resztki dawnych poleskich rowów odwadniających! Znacznie łatwiej uczynić to wtedy, gdy będziemy szukali planowej pracy potężnych obszarników, kneziów litewskich, polskich osadników z okresu ostatnich Jagiellonów, potem — królów innych dynastyj, „oszajców“ Batorowych i wreszcie — porozbiorowych obywateli ziemskich, kraju tego z rąk nie wypuszczających mimo sprzeciwu wschodnich zaborców.
Oddawna bowiem, bodaj że od czasów potomków Olgierda, Gedymina, Narymonta i przedsiębiorczych Olelkowiczów pińskich, władze litewskie, a po nich — też polskie zrozumiały i oceniły go-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/67
Ta strona została przepisana.