Łapią oni ryby innemi też sieciami — zwykłemi niewodami, „wierszami“, „komlą“, „kryhem“, „odnorohem“ i „wołokiem“, ale któż potrafi ustalić nieskończone sposoby, jakich od szeregu wieków ima się rybak poleski, mający coraz to nowe pomysły.
Na każdą rybę i na każdą rzeczkę lub jezioro ma on osobny przyrząd łowiecki i szerzy straszliwe spustoszenie — nieprzezorny i niedbały o przyszłość, przekonany, że „rieczyszcza — obyć ryby w nich żyły“ — poto przecież są rzeki, by dawały rybę!
Ściga je i porywa na wędy z dziesiątkami haków, tępiąc niemi szczególnie szczupaki, conajwiększe, i sumy niezwykłych nieraz rozmiarów — wąsate olbrzymy, śmiało napadające nawet na gęsi.
A są tam wśród nich prawdziwe potwory rzeczne!
Nieraz zdarzały się na Prypeci i Horyniu wypadki, że puszczający w ruch swe koła parowiec zabijał nieostrożnego suma o rozmiarach, przewyższających wzrost dorosłego człowieka. Podczas wojny r. 1920 padające do wody pociski armatnie i granaty ręczne ogłuszały nieraz podobne potwory, które wypływały na powierzchnię rzeki i stawały się zdobyczą żołnierzy i marynarzy naszej flotylli.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Polesie.djvu/79
Ta strona została przepisana.