ni i hipopotamów, pióra barwnych ptaków, szafkę z bronią ojca, jego zbiory dywaników, tkanin, masek, łuków i strzał murzyńskich, biurko mahoniowe, oparte na czterech prawdziwych nogach słoniowych, świeczniki z kłów hipopotamów i wiele innych, niezwykłych i ciekawych przedmiotów.
Zdziwił się Jurek, zobaczywszy łóżko, stojące pod namiotem z cienkiej siatki.
— O! — zawołał Herkules, spostrzegłszy zdumienie chłopaka. — Gdyby nie być siatka, mały „mussu“ nie być spać...
— Dlaczego? — spytał Jurek, patrząc na poczciwą, figlarną twarz olbrzyma.
— O - ! — powtórzył murzyn. — Mały „mussu“ jeszcze nie wiedzieć, że w Grand-Bassam i w dżungli... bzz.... bzz... bzz wiele, wiele!...
— Komarów? — domyślił się Jurek.
— Tak! Moskity!... — przytaknął Herkules. — Chmara moskitów...
Kucharz Dodo poczęstował naszych podróżników doskonałym obiadem, podczas którego pan Waniewski i Jurek przełknęli po pastylce chiny, aby nie zapaść na malarję — straszną chorobę, trapiącą ludność podzwrotnikowych krajów.
Wybrzeże Kości Słoniowej leży blisko od równika, i malarja jest tu bardzo rozpow-
Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.